czwartek, 27 czerwca 2013

AKADEMIA KONOHA (SASUNARU) CZĘŚĆ 4

Przyszedłem na imprezę punktualnie. Kupiłem dwie reklamówki piwa i dałem je właścicielce domu, jeszcze przed wejściem. Wyglądała, jakby zamiast napoju, wolała mnie.... Westchnąłem głośno i wszedłem wgłąb domu, wymijając blondynkę.Nie było dużo ludzi, ale co chwile słyszałem otwierane drzwi, więc większość pewnie chciała mieć wielkie wejście. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałem. Przy ścianie stał wielki stół z olbrzymią ilością napojów alkoholowych. Przy reszcie ścian obijali się ludzie już posiadający kubeczki z piciem... wyglądało na to, jakby przyszli tylko po to. Na środku pokoju stała dość duża kanapa, a przed nią stolik na kawę. Usiadłem na niej, i nim zdążyłem się obejrzeć kilka dziewczyn prowadziło walkę o zajęcie miejsca przy mnie. Westchnąłem i sam skierowałem się do stolika z alkoholem.  Chwyciłem pierwszy lepszy kubeczek i usłyszałem najgłośniejszą osobę, która działała mi na nerwy.
-Ino~! Ja i Sakurcia przybyliśmy! - przewróciłem oczami słysząc z kim przyszedł.
Nie rozumiałem tego, jak pomimo bycia świadomym tego, że ta laska leci na mnie on nadal z nią był.... Weszli do pokoju, i od razu napotkałem zirytowany wzrok Naruto. Uśmiechnąłem się pod nosem widząc jak na niego działam bez najmniejszego starania. Liczyłem na to, że za chwilę podejdzie i postara się mnie w jakiś sposób obrazić, ale nie zrobił tego. Odwrócił wzrok na dziewczynę i przyciągnął ją do siebie zatapiając się w jej ustach. Nieświadomie odwróciłem wzrok. Jakoś... nie mogłem tego oglądać.

Przez ponad połowę imprezy otoczony byłem przez dziewczyny. W momencie, gdy przyszedł Naruto wszystko się zmieniło.
-Wyzywam cię na alkoholowy pojedynek.
-Do reszty cie pogrzało, czy już się upiłeś?
-Nie! Chce z tobą wygrać! - spojrzał na mnie z determinacją. Westchnąłem głośno.
-Dobra.... ale możemy tego nie robić przy ludziach?
-Zgoda.
Zabraliśmy kilka puszek piwa i jedną butelkę wódki. Przeszliśmy po schodach do jakiejś sypialni, postawiliśmy napoje na ziemi i usiedliśmy przy nich. Chłopak wziął pierwszą puszkę i wypił całą zawartość. Jakbym nie uwierzył, to odwrócił ją dnem do góry i uśmiechnął się triumfalnie. Zrobiłem to samo co on z piwem. Robiliśmy tak kilka kolejek, dopóki chłopak nie odleciał.
-Oi... Naruto. - szturchnąłem go, a on pełen rumieńców na mnie spojrzał.
-Weź mnie Sasuke.... tu i teraz.
-Co?!
Blondyn się przybliżył delikatnie gładząc mnie po klacie. Nagle jego dłoń przeniosła się na moje spodnie.
-Wiem, że tego chcesz. - wyszczerzył się do mnie widząc, jak moje spodnie stają się ciaśniejsze pod wpływem jego dotyku. Nie wiedziałem, czy moje reakcje to wina alkoholu, ale skoro doprowadził mnie do takiego stanu, to musiał wziąć za to odpowiedzialność. Nie musiałem odpowiadać. Chłopak rozpiął mi rozporek, opuścił spodnie i majtki i wziął moje przyrodzenie do ust. Zaczął się poruszać za każdym razem przejeżdżając językiem po główce mojego penisa. Przerwał w połowie z wrednym uśmieszkiem. Doigrał się. Ściągnąłem z niego spodnie i bokserki. Ustawiłem go w pozycji 'na pieska'. Bez zastanowienia włożyłem palec w jego dziurkę i zacząłem nim poruszać. Chłopak zaczął jęczeć, co jeszcze bardziej mnie pobudzało. Włożyłem drugi palec. Było w nim wyjątkowo ciasno. Nie przedłużając wyjąłem mokre palce i przyłożyłem mojego 'kolegę' do wcześniej przygotowanej dziurki. Powoli go włożyłem, wywołując donośny okrzyk u chłopaka. Na chwilę oparłem się na nim, całując go w plecy. Wziąłem głęboki oddech i zacząłem poruszać się w przód i tył. Drugą ręką chwyciłem za penisa mojego partnera i zacząłem pracować.
-Sa.. suke... nie wytrzymam! - wyszeptał słodkim głosikiem.
-Nie obchodzi mnie to teraz. - odpowiedziałem i w tym momencie chłopak doszedł.
Zacząłem się szybciej poruszać. Zamknąłem oczy napawając się jękami Naruto. W końcu doszedłem w nim. Wyjąłem 'go' i spojrzałem na chłopaka.  Odwrócił się do mnie i pocałował. Chwyciłem go na ręce i przeniosłem nas do łóżka. Nie zastanawiając się nad tym, czy to czyjś dom. Wróciłem jeszcze zamknąć drzwi, i wszedłem pod kołdrę do Naruto, który powitał mnie kolejnym pocałunkiem i przylgnął do mnie zapypiając.

___________________________________________________________________________
.......lol.   nie wiem jak to skomentować. Taki tam szybki numerek. XDD
Na razie tak kiepsko opisany segz. Ale mam nadzieję, że po przeczytaniu innych 92489853032 blogów będzie lepiej. ;__;
Tutaj dominował Sasek..... ale kto wie może następnym razem to będzie Naruciak...  a może nie będzie następnego razu :O

środa, 26 czerwca 2013

AKADEMIA KONOHA (SASUNARU) CZĘŚĆ 3

Już za chwilę miałem poznać wyniki egzaminów. To oczekiwanie było najgorsze. Spacerowałem po korytarzu, co kilka kroków zawracając. Powtarzałem tą czynność, dopóki drzwi do pokoju nauczycielskiego się nie otworzyły. Wyłonił się z nich mój siwo-włosy sensei. Spojrzał na mnie bez emocji. Przełknąłem głęboko ślinę, i spojrzałem mu prosto w oczy.
-Jestem gotowy.
-A więc Naruto... od razu przejdę do rzeczy. Test napisałeś na pięćdziesiąt osiem procent.
Opadła mi szczęka. Dosłownie. Około dwóch minut stałem tam analizując to co do mnie powiedział.
-Nie żartujesz sensei?
-Nie. Powinieneś podziękować Sasuke. To twój najlepszy wynik.
Podskoczyłem z radości, i pobiegłem wgłąb korytarza wykrzykując coś głośno. Sam nie wiedziałem co, przez tą nagłą falę szczęścia. Mijałem wiele osób  krzycząc im po drodze "zdałem, zdałem!" aż w końcu przed oczami miałem Sasuke. Spojrzał na mnie bez emocji, a potem z każdą chwilą jego twarz wyrażała coś w stylu "co ty wyprawiasz idioto?" . Nie dziwie mu sie. W końcu biegł na niego rozpędzony chłopak... zwolniłem tuż przed nim i rzuciłem mu się na szyję. To było dość niemęskie zachowanie, ale co ja mogłem na to poradzić. Byłem mu strasznie wdzięczny. Zszedłem z niego spokojnie, zdziwiony tym, że mnie nie zrzucił.
-Dziękuję za pomoc. - uśmiechnąłem się szeroko i wyciągnąłem w jego stronę rękę.

*SASUKE*
 
Stałem tam osłupiały, a młotek zszedł i wyciągnął w moją stronę rękę. Już chciałem ją chwycić, ale w odpowiednim momencie się powstrzymałem.
-Nie za bardzo się spoufalasz? - zapytałem złośliwie, obróciłem się na pięcie i odszedłem słuchając jego licznych wyzwisk skierowanych do mnie. Wolałem go takiego. Przynajmniej wiedziałem jak się zachować. Za rogiem wpadłem na jakąś dziewczynę, a dokładniej to na Sakurę. Obrzuciłem ją gniewnym spojrzeniem i wstałem.
-Sasuke-kun! Poczekaj! -złapała mnie za tył koszulki.
-Czego chcesz?
-Przyjdź dzisiaj na imprezę do Ino.
-Nie mam ochoty spędzać z wami czasu.
-Wiem... ale tu nie chodzi o nas. Chciałam, żebyś zaczął się dogadywać z Naruto...
-Co proszę?  Nie ma takiej możliwości.
-Sasuke-kun.... to nie my wymyśliliśmy.  Kakashi-sensei powiedział, że jeśli nie przyjdziesz, to... nie zaliczysz  żadnego przedmiotu w tej szkole.
-Co ty pierdolisz?! - zapytałem wkurzony. Minąłem ją, i powędrowałem szybkim krokiem do pokoju nauczycielskiego. Nie zapukałem, tylko otworzyłem drzwi. Przejechałem oczami po twarzach wszystkich nauczycieli, i spocząłem na tej jednej siwej czuprynie odwróconej tyłem do mnie. Ów osobnik pogrążony był w lekturze. Podszedłem do niego.
-Co to ma znaczyć, że jak nie pójdę na tą imprezę to nie zdam?
-To znaczy dokładnie to co powiedziałeś w drugiej części tego zdania. Nie wiem, gdzie ty chcesz tu znaleźć ukryte znaczenie.
-Nie żartuj sobie ze mnie! Chcesz mnie oblać, przez imprezę?
Przeniósł wzrok znad książki prosto na mnie.
-Sasuke.... uznaj to za integrację. A teraz do widzenia. Przeszkadzasz innym nauczycielom.
Parsknąłem głośno i wyszedłem z pokoju. Poszedłem do klasy, zabrałem swoje rzeczy, i wróciłem do domu.  Rzuciłem się na łóżko, i poczułem wibracje w kieszeni. Wyjąłem komórkę i spojrzałem na wiadomość. Była od Kakashiego .
"Zabawa rozpoczyna się o 19.00 ^_^   Nie zapomnij o zabraniu alkoholu~~! \ (^o^) /  Sensei się bardzo ucieszy, jak będziesz punktualnie  (@ 'u' @) "
Cisnąłem komórką na drugi koniec pokoju. Nauczyciel sobie robi ze mnie jaja! No kurwa!

______________________________________________________________________
Już za chwilkę wrzucę jeszcze 4 część, bo mam taki zajebisty pomysł.... CHYBA XD

A więc.. krótka zapowiedź : ALKOHOL.    XDD

W ogóle.... zrobiłam z Kakashiego takiego mega trolla. Nie wiem,czy wam się to spodoba. ;___;

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Brak komputera...

No to tak : nie mam komputera, więc nic nie moge dodać ;___;

I od razu jak go dostanę, to popoprawiam błędy ortograficzne w moich opowiadaniach, bo roi sie od nich.... z resztą ortografia i interpunkcja to nie mój konik .... w końcu jestem matematykiem <nie no dżołk>   Po prostu pisząc na klawiaturze nie zwracam uwagi na te dwie rzeczy, bo szczerze mówiąc staram się pisać jak najkrócej i dziwniej, więc na moim twitterze, albo asku mozna zaobserwować jakieś wyrazy typu "BORZE" albo "NJE" .... i jeszcze bardziej dziwaczne... potem sie przyzwyczajam i tak piszę. XD

JESZCZE RAZ PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY. 

Aha... i opowiadania się tworzą, więc jak już wrócę, to wrzucę co najmniej 2 na raz. Urządze takie combo, że wam się nawet nie śniło. XD     ... Strasznie mi głupio za tą ortografię (na interpunkcje nadal zlewam, bo i tak nigdy jej nie ogarniałam  igz de de) obiecuję sie poprawić, chociaż nie dziwcie sie mi jak piszę na szybko + w notatniku. :O  
No .  To koniec mojego usprawiedliwiania się. :D  

 POLECAJCIE MI BLOGI SASUNARU. Z GÓRY ĆENKI. :D

sobota, 15 czerwca 2013

AKADEMIA KONOHA. (SASUNARU) CZĘŚĆ 2.

To był okropny dzień. W szkole zostałem pobity przez dziewczyny, bo uważały, że to ja a pocałowałem Sasuke, a to nie prawda! Ja na niego tylko upadłem. To on mnie pocałował. Przecież ja nigdy nie pocałowałbym chłopaka!

Położyłem się spać, a następnego dnia w szkole zignorowałem Sasuke, a on mnie. Mierzyliśmy się jedynie wzrokiem i ewentualnie prychaliśmy na swój widok. W takim stanie wytrzymaliśmy miesiąc.

Podsumowując moje obserwacje wiem już, że Sasuke jest przystojny, mądry, wysportowany, przyciąga do siebie najlepsze laski i pomimo braku starań zawsze otoczony jest ludźmi, którzy go doceniają i podziwiają. Można powiedzieć, że miał wszystkie cechy, o których zawsze marzyłem, i dążę do osiągnięcia ich.


Poniedziałek. 8:00
Wbiegłem do szkoły najszybciej jak mogę. Przed klasą stali tylko Kakashi i Sasuke. Przebiegłem obok nich i otworzyłem drzwi do klasy. Już miałem wchodzić, ale coś pociągnęło mnie od tyłu za koszulkę tak, że odruchowo upadłem na plecy. Odwróciłem się z chęcią mordu.
-Co to miało być?! - spojrzałem na senseia.
-Naruto... jako, że jesteś moim najgorszym uczniem załatwiłem ci prywatnego nauczyciela.
-Kogo...
-Sasuke. - wskazał na chłopaka kciukiem.
-Nie zgadzam się.
-Nie zdasz.
-Czemu akurat Sasuke?! Przecież Sakura też jest mądra.
-Tak... ale Sakura to twoja dziewczyna, więc będzie cię rozpraszała.
-Nie martw się... mi też się to nie podoba. - odpowiedział, i wszedł do klasy. Samą obecnością wywołał podekscytowane piski dziewcząt. Westchnąłem głośno lekko nabuzowany, podrapałem się po głowie i wszedłem do klasy machając do Sakury. Dość dziwnie się zachowała... podniosła rękę i odwróciła wzrok. Nie zrozumiałem, czy zrobiłem coś źle...ale postanowiłem poczekać z pytaniami do przerwy. Gdy w końcu nadeszła pora, wstałem by do niej podejść, ale ona ruszyła do czarno-włosego z resztą dziewczyn. Na prawdę mnie tym zraniła, bo kto jak kto, ale ona nie powinna tego robić. Wyszedłem z klasy i poszedłem na dach. Ułożyłem się tam, i zasnąłem rozmyślając o pewnym egoiście.

Obudził mnie co chwilę powtarzający się ból w żebra. Otworzyłem oczy, i spojrzałem na źródło tego problemu...czyjaś noga mnie kopała. Oczami powędrowałem w górę, i co raz bardziej się denerwowałem uświadamiając sobie kto to robi. Wstałem i złapałem go za kołnierz koszulki.
-Co ty odpierdalasz, co?!
-Budzę cie.... Wybacz, ale nie chcę spędzić całego dnia na uczeniu cie. Idziemy?
-Dobra, ale następnym razem mógłbyś wybrać jakiś subtelniejszy sposób pobudki.
-Księżniczka chce kolejnego pocałunku? - słyszałem lekką irytację w jego głosie.
-Zamknij się lepiej, i chodźmy już się uczyć.
Poszliśmy do sali, usiedliśmy i zaczęliśmy tą głupią naukę. Muszę przyznać, że pomimo tego, że chłopak był wredny, to tłumaczył dobrze.  Za tydzień miałem test, więc byłem ciekawy, co wyjdzie z jego nauki.


______________________________________________________________________________
W tym rozdziale mało takiego SasuNaru... NaruSasu XD   Ale w następnym, który dodam na dniach planuję dać kilka takich... głębszych scenek :3    
No i wyjaśnię tutaj od razu bo tak walnęłam sobie.... Sakura to dziewczyna Naruto... no ale jak widzicie laska ma jakieś PROBLEMY. ;/     <nie ma to jak wkurzać się zachowaniem postaci, mimo, że samemu się wymyśliło to zachowanie...... MOJA LOGIKA>




poniedziałek, 10 czerwca 2013

AKADEMIA KONOHA. (SASUNARU) CZĘŚĆ 1



Znowu zaspałem do szkoły. Wybiegłem szybko z domu nie zważając na otoczenie. Mrugnąłem, i zanim zdążyłem otworzyć oczy wpadłem na coś, a raczej jak się później okazało kogoś. Wylądowałem na ziemi. – No pięknie… - Błyskawicznie wstałem, otrzepałem się i spojrzałem na moją ofiarę. Kucał tyłem do mnie, więc widziałem jedynie jego kruczo-czarne włosy. Obszedłem go szybko i wyciągnąłem dłoń w jego stronę. – Przepraszam. – powiedziałem skruszony, i czekałem aż w końcu chwyci tą rękę. Nie zrobił tego. Po prostu wstał, spojrzał na mnie z arogancją.
-Uważaj jak chodzisz idioto. – Oniemiałem… pierwszy raz ktoś tak mnie potraktował.
-I-idioto?! To ty lepiej uważaj jak chodzisz!
Prychnął, i ruszył prosto.
-Hej! Jeszcze nie skończy…- przerwałem w połowie zdania, bo ktoś złapał mnie za szyję.
-Szybko Naruto, bo się spóźnimy! – To był Kiba. Pobiegłem za nim, jeszcze kilka razy oglądając się za nieznajomym. Dobrze, że miałem go już więcej nie spotkać.

Na lekcje dotarliśmy spóźnieni. Nauczyciel kazał nam iść na koniec Sali, i zrobić ‘krzesełka’. Wykonaliśmy posusznie polecenie, i po piętnastu minutach lekcji ktoś zapukał do drzwi. Spojrzeliśmy z ulgą na drzwi. Wierząc w to, że sensei odwoła karę. Drzwi się rozsunęły, a w drzwiach nie pojawił się nikt inny, jak ten czarnowłosy chłopak.  Od razu zmieniłem pozycję, i wskazałem na niego palcem.
-To ty! Ty jesteś  tym wkurzającym gościem z rana! – spojrzał na mnie kątem oka i zignorował.
-Sensei… możesz mnie przedstawić? – zapytał obojętnie.
-Ekhem… to jest Sasuke Uchiha. Bądźcie dla niego mili, dobrze? Masz może jakąś… mowę powitalną?
-Nie.
-Dobrze. W takim razie usiądź… tam. –Kakashi wskazał na ostatnie miejsce w drugim rzędzie… zaraz obok mojego.
-Nie zgadzam się! Czemu ja miałbym siedzieć obok niego?!
-Mógłbym powiedzieć to samo. Młotku.
-O co ci chodzi, co?!  - krzyknąłem głośno, a wściekłe dziewczyny od razu wbiły we mnie swój powalający wzrok.
-Zamknij się! Rozumiesz Naruto?! – Wydarła się agresywna blondynka, i zmieniając wyraz twarzy na jak najbardziej przyjazny obróciła się do chłopaka. Teraz już wszystkie dziewczyny patrzały na niego z zainteresowaniem. Nawet moja własna!
-Małe pieski szczekają najgłośniej. –powiedział z podłym uśmieszkiem.
-Coś ty powiedział?! – puściły mi nerwy przez ten jego kpiący ton. Rzuciłem się na początek Sali przewracając przy tym pare krzeseł. Przypuściłem atak na jego twarz pięścią. Zablokował go. Nie czekając na żadne ostrzeżenie moja druga ręka poszła w ruch. Ją też zablokował. Nim się obejrzałem podhaczył mnie i wylądowałem na ziemi, co wywołało gromki śmiech chłopaków i piski dziewczyn.
-Znaj swoje miejsce… - podsumował cicho. Słyszałem dokładnie te słowa. Siedziałem zszokowany, a w uszach nadal rozbrzmiewał mi jego głos. Rozległ się dzwonek. Przede mną pojawili się chłopacy.
-Ale cie załatwił.-  powiedział Shikamaru podając mi rękę. – Masz zamiar tak to zostawić?
Chwyciłem jego rękę.
-Ani mi się śni. – zrobiłem szybki obrót. Jego ławka już była oblegana przez dziewczyny. Pomaszerowałem w tamtą stronę. Przepchnąłem się przez tłum dziewczyn i z wielkim impetem walnąłem rękami o jego ławkę.
-Ty, ja, po szkole.
-Proponujesz mi randkę? – odpowiedział kpiąco.
-Coś ty powiedział?! Wyzywam cie na pojedynek! Kumalski?!
-Nie mam czasu na takie głupoty.
-To go znajdź. – powiedziałem wskakując na ławkę, i łapiąc kołnierz od jego koszulki. Jakaś dziewczyna mnie nagle popchnęła. Pod wpływem mojej ręki chłopak szybko spadł razem z krzesełkiem na ziemię, a ja za nim. Lecąc zamknąłem oczy. Gdy je otworzyłem poczułem okropny ból w wardze. Dotknąłem ją, a na moich palcach pozostały krwawe ślady. Słyszałem głośne przekleństwa dziewczyn na mój temat. Spojrzałem gdzie leżę… na Sasuke… przeniosłem wzrok na jego wściekłą twarz i od razu moją uwagę przykuła krew na wardze.
-Nie pierdol…. Ty mnie… pocałowałeś?! – wydarłem się, i coś mnie pociągnęło za kołnierz tak, że od razu poleciałem do tyłu. Sprawczynią była Ino wraz ze swoją obstawą. Coś do mnie krzyczały, ale patrzałem tylko na chłopaka, który wstał i wyszedł z klasy…..


_______________________________________________________________________
Na początku było to lepiej napisane, ale skasowałam to... nie wiem jak, bo kliknęłam "Zapisz" i "Opublikuj", NO ALE DZIĘKUJĘ BLOGGERZE ZA ZNISZCZENIE PRACY :D   

Mam kontynuować tą Akademię?  Bo nie jestem teraz pewna...

Jeśli tak to Sasuke ma być uke, czy seme  ( mi się wydaje, że Sasek to bardziej semeś)


I OSTATNIE OGŁOSZENIE PARAFIALNE.
Nudzi ci się? Masz ochotę porozmawiać o anime, mandze, muzyce albo o największych głupotach?  Pisz do mnie na twittera! Z chęcią pogadam.   (JAKA AUTO-REKLAMA XD)    Możecie dać mi też pomysły na opowiadania, albo pojechać mnie. :D


A właśnie! Jutro okaże się czy zdam. Błagam trzymajcie kciuki. Niech chociaż to głupie szczęście sprzyja mi ten jeden raz w życiu.

poniedziałek, 27 maja 2013

MORDERCA - TAKIE TAM Z POLSKIEGO. XD

Czerwony, czerwony, czerwony. O tak. Czerwony to najpiękniejszy kolor. Mógłbym go widzieć wszędzie, mógłby pokrywać cały świat, a nie znudziłby mi się. Czerwona ulica, czerwone chodniki, czerwone ławki, czerwoni ludzie. To jest sztuka, a ja jestem artystą. Kogo obchodzą jakieś nic nie warte dzieła sztuki typu Dama z Łasiczką, skoro może mieć żywy, a raczej martwy już pomnik wyrażający piękno? Cała ta ulica odda mój podziw sztuce. Wszędzie czerwono, nic tego nie zepsuje... chyba, że...
-Kocham Cię. - powiedziała jakaś dziewczyna do chłopaka.
-Ja Ciebie też. Jesteś najpiękniejsza.
-Ziom... co ty za bzdury jej wygadujesz? Najpiękniejsza będzie dopiero po moich przeróbkach. - wtrąciłem.
Chwyciłem rękę osobnika płci męskiej i obciąłem ją wylewając całą krew na głowę jego dziewczyny.
-Nie sądzisz, że dopiero teraz stała się piękna? - mówiąc to zaśmiałem się przeraźliwie. - Jedna, rączka, druga rączka, jedna nóżka, druga nóżka!- zaśpiewałem po kolei odcinając chłopakowi te części ciała. Jego dziewczyna starała się mnie powstrzymać krzycząc przeraźliwie, ale tylko przez to zarobiła w twarz.
-A teraz czas na główkę!!- krzyknąłem, i jednym zwinnym ruchem pozbawiłem go głowy. Chwyciłem ją, za włosy i rzuciłem w dziewczynę. Podszedłem do niej powoli, i kucnąłem przy niej.... była taka piękna. Cała pokryta czerwienią. Nie mogłem się powstrzymać i zatopiłem się w jej ustach, po czym zacząłem je gryźć, aby słodka esencja znalazła się w mojej buzi. Jej krew była taka słodka. Uśmiechnąłem się do niej, i pozbawiłem ją nóg. Tak pięknie ozdobisz to miasto. Powiedziałem wylewając jej krew na siebie. Nagle otoczyła nas policja. Uśmiechnąłem się szczęśliwy. Wiedziałem, że mnie zabiją za to co za chwilę zrobię.
-Drodzy Panowie policjanci. Nie mówcie, że byłem szaleńcem i mordercą. Ja po prostu byłem artystą. - skończyłem zdanie i rzuciłem się na pierwszego lepszego policjanta z powodzeniem, niestety oberwałem.... cały mój obraz zrobił się czerwony... ah. Jak pięknie. Teraz mogę odejść w spokoju.


__________________________________________________________________________
DZWOŃCIE DO PSYCHIATRYKA... SERIO.
Na ten pomysł wpadłam na polskim. Wiem, że kiepsko napisane i w ogóle, ale chciałam to dodać, bo.... w sumie nie wiem czemu. Jak by co nie bójcie się mnie... nie jestem psychopatką.... naprawdę. XDD
Ej... wiem, że to dziwne, ale polubiłam głównego bohatera tego opowiadania. :D

czwartek, 16 maja 2013

"Kocham cię" - Shizuka x Arisa

Niebo było pokryte białymi obłokami. Każdy przypominał mi coś innego. Nie mogłam napatrzeć się na ich piękno. Zawsze w wolnych chwilach podziwiałam cuda natury, bo to mnie odprężało. Zwróciłam się ponownie w kierunku zapewne już pustej klasy, ale zastałam przed moją ławką jakąś dziewczynę. Spojrzałam wyżej, tak aby mieć dobry widok na jej twarz. Nie znałam jej. Była ładną szatynką, o czekoladowych oczach. Uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie, i wyciągnęła rękę w moją stronę.
-Cześć. Jestem Arisa.
-Shizuka... miło mi. - odpowiedziałam lekko zszokowana.
-Mogę cię odprowadzić do domu?
-Ale... nawet się nie znamy.
-Proszę. - spojrzała na mnie oczami szczeniaka...
-No dobrze.- stałam się uległa przez te jej oczy.
 Nie pytając o nic więcej chwyciła mnie za rękę, i wyciągnęła z klasy. Poszłam za nią bez słowa sprzeciwu, bo byłam oniemiała. Obca dziewczyna od tak sobie mnie pociągnęła, i wyprowadziła ze szkoły.... i nawet skierowała się w stronę mojego domu. Coś tu było nie tak. Chciałam ją spytać co, ale nie zdążyłam, bo zatrzymała się gwałtownie, a ja wpadłam na jej plecy. Odwróciła się w moją stronę ze łzami w oczach.
-Tak dawno cie nie widziałam. - przytuliła mnie z całej siły. Na prawdę nie wiedziałam co się dzieje. Przecież znałam ją zaledwie dziesięć minut, i czemu dopiero teraz sobie przypomniała o takim powitaniu. Nie oddałam jej uścisku.
-Mogę wiedzieć... skąd mnie znasz? - Nie odpowiedziała, tylko spojrzała na mnie wymownie. - Chciałabym to wiedzieć, skoro mnie tak przytulasz.
-Shizuka-chan... Chodźmy. - Zignorowała moje pytanie, i zaciągnęła mnie do jakiejś ciemnej alejki.
Popchnęła mnie na ścianę, chwyciła moje ręce, i przygwoździła je swoją ręką nad moją głową.
-O co ci chodzi?! Co ty robisz?! - krzyknęłam przerażona, a ona w odpowiedzi przejechała swoim językiem po mojej szyi, co wywołało falę dreszczy. Przyłożyła swoje usta do mojego ucha.
-Kocham cię Shizuka-chan. - to wyznanie jakoś mnie nie uspokoiło. Czułam, że coś z nią nie tak, niestety byłam za słaba, żeby się wyrwać. Rozglądałam się w poszukiwaniu czegoś, co pomogłoby mi w ucieczce, a ona w tym czasie skorzystała z okazji i umieściła swoją rękę na moim udzie, jadąc co raz wyżej. Nie wytrzymałam. Postanowiłam użyć całej swojej siły do wydostania się od niej. Kopnęłam ją mocno w piszczel. Zwinęła się w bólu. Wykorzystałam tą okazję na ucieczkę. Biegłam jak szalona krzycząc o pomoc. Nic nie dało. Coś mocno uderzyło mnie w plecy. Upadłam. Ona pociągnęła mnie za ramię, przewróciła na plecy i usiadła na mnie.
-Niegrzeczna z ciebie dziewczynka. Chyba trzeba cię ukarać. - Wyciągnęła z kieszeni swojego swetra scyzoryk, i przejechała mi nim po twarzy. Słyszałam dźwięk ciętej skóry. Nie opierałam się jej, tylko krzyczałam. Uderzyła mnie mocno w twarz, a sama stała się bardziej ponura. Uśmiechnęła się smutno. Chwilę później nic nie widziałam, czułam tylko potworny ból w brzuchu. W uszach odbijał mi się echem jej śmiech. Domyśliłam się, że to mój koniec. Ostatnie, co poczułam, to ciepło na moich ustach, a potem ostre ukłucie w serce.

________________________________________________________________________________
Boże... co ja właśnie napisałam.... pierwsze takie opowiadanie na tym blogu i chyba ostatnie.... chociaż szczerze mówiąc samo się napisało. Kocham pisać takie rzeczy, ale chyba są kiepskie ;__;
Co do postaci... Nawet nie wiem o kim pisałam. Samo tak wyszło. Liczę na komentarze, bo nie wiem, czy warto tu wrzucać więcej takich ... walniętych tekstów. ^^

czwartek, 9 maja 2013

NATSU X LUCY - FAIRY TAIL

Był strasznie upalny dzień. Nie było dla nas żadnego odpowiedniego zlecenia. Dostałam zaproszenie na lody od Lisanny, a jako, że nie miałam nic do roboty, to wybrałam się z nią. Dziewczyna zaprowadziła mnie do bardzo słodkiej kawiarenki w centrum miasta i zamówiła dla nas dwa desery lodowe. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i dziwiłam się, czemu ja nie znam tego miejsca. Wszystko było tu w pastelowych kolorach, i wyglądało jak w pałacu. Odwróciłam się, a przede mną stał pastelowy deser. To była przesada. Spróbowałam go, i cofnęłam swoje słowa o przesadzie, to było niebo w buzi. Przez resztę czasu gdy delektowałyśmy się swoimi deserami rozmawiałyśmy o Natsu. Chciałam zmienić temat wiele razy, ale Lisanna ciągle do niego wracała. Pewnie myślała, że on i ja jesteśmy razem. Nagle dziewczyna wstała, przeprosiła i poszła do łazienki. Zaraz potem do lokalu wpadł Natsu krzycząc, że poszłam bez niego na lody. Zrobiło mi się wstyd bo ludzie na nas patrzeli. Poprosiłam go, żeby usiadł, i zrobił to. Usiadł na przeciwko mnie, spojrzał na prawie pusty pucharek po lodach, zrobił dziwną minę i przeniósł swój wzrok na mnie. Delikatnie przechylił głowę w bok, jakby się nad czymś zastanawiał. Po chwili  zaczął zbliżać swoją twarz do mojej. Powiedział tylko, że do kara za to, że go nie zaprosiłam i on też chce swój deser. Nie wiedziałam o co mu chodzi dopóki nie zrobił pierwszego ruchu. Nasze usta dzielił milimetry. Chciałam się odsunąć, ale nie miałam jak, bo mnie trzymał. Pokazał mi język w geście kpiny i oblizał mi górną wargę. Całą pokryła mnie gęsia skórka. Przejechał po niej jeszcze raz i przeniósł się na dolną. Otworzył sobie językiem drogę do mojego języka, i zaczął nim pieścić mój. Odsunął się trochę, przygryzł moją dolną wargę, puścił mnie, wstał i wyszedł. Chwilę później przyszła Lisanna, a ja nadal nie mogłam złapać tchu. Siedziałam tam spragniona dalszych pieszczot, ale Natsu już nie było. Otrząsnęłam się, zamówiłam jeszcze jeden deser na ochłodę, i postanowiłam, że następnym razem to ja jemu zrobię taką niespodziankę.

________________________________________________________________________________

Wpadłam na to podczas robienia zadania domowego z matmy. Teraz to opowiadania piszę, a na koniec roku będę płakała, że nie zdam. Heh.... dobra to nie jest śmieszne... bo to prawda.

I jak wam się podobało? Pewnie kiepskie, ale trudno. Ja się za kilka lat będę śmiała z tego opowiadania. Wam proponuję śmiać się już dziś. :D

Natsu x Lucy oraz Gray x Lucy - Fairy Tail

-Heeej... Ile jeszcze będziemy iść? Ona powiedziała.
-Lucy...  Siedzisz w Horologium. Czemu nadal narzekasz?-odpowiedziała poirytowana Erza.
-Bo jestem zmęczona Ona powiedziała.  Oh... panienko Lucy musi mi pani wybaczyć, ale czas mi się skończył. - W tym momencie mój zegarowy przyjaciel zniknął, a ja wylądowałam na ziemi.
Już miałam wstawać sama, ale przed moją twarzą pojawiły się dwie dłonie. Jedna należała do Graya a druga do Natsu. Naprawdę mnie ucieszyło to, że mogę liczyć na nich nawet w takiej głupiej sytuacji. Chwyciłam obie ręce i wstałam posyłając im miły uśmiech. Odwdzięczyli mi się tym samym. Jak zazwyczaj w takich momentach cieszyłam się, że mam takich przyjaciół.
-A właśnie! Zapomnieliście mi powiedzieć co to za zlecenie.
-Nie mówiliśmy ci? Wybraliśmy je specjalnie dla ciebie.
-Dla mnie? Co to za zadanie?
-Mamy pomóc pisarzowi w dokończeniu jego książki.
-Żartujecie?! Jakiemu pisarzowi?! Jakiej książki?!
-Chyba miał na nazwisko Williams  i pisał wcześniej coś o magach...
-Ten Williams?! O  Boże... Chodźmy szybciej.
Po usłyszeniu nazwiska Williams dostałam nagłego zastrzyku energii. Nawet Natsu nie mógł mnie dogonić. No ale co ja mogłam na to poradzić? Dostaliśmy zlecenie od najlepszego pisarza, który specjalizuje się w magach. Byłam jego wielką fanką. Kiedy już dotarliśmy pod jego dom nie mogłam się powstrzymać i zapukałam do bramy z całej siły.... co skończyło się tak, że brama się zawaliła. Nie rozumiałam, czy to ja mam tak dużo siły, czy brama jest za słaba...ale raczej to drugie, bo ja do najsilniejszych nie należałam.
-Woah! Lucy! Co ty robisz?! - wydarł się zdziwiony Natsu. W jego głosie można było wyczuć lekką ekscytację.
-To przez przypadek... ja nie chciałam tego zniszczyć . - Tłumacząc się tak w moich oczach tylko przybywała coraz większa ilość łez. Nie chciałam zniszczyć czegoś co należy do tak wielkiego pisarza.
-Oi. Spokojnie Lucy. To się łatwo naprawi.- zaczął mnie pocieszać Gray podczas gdy Natsu zajęty był rozwaloną bramą. Nie wiem nawet czemu oczekiwałam czegoś od niego. Gdy ja wgapiałam się w Natsu, czarnowłosy zaczął delikatnie ścierać kciukiem moje łzy. Do tej pory czytałam o czymś takim w książkach i nie rozumiałam czemu opisują to jak jakieś wielkie przeżycie...ale teraz zrozumiałam. Każdy jego dotyk powodował lekkie ukłucie, które było bardzo przyjemne. Odwróciłam głowę tak, aby z łatwością spojrzeć w jego oczy... dostrzegłam w nich coś co mówiło mi, że nie jestem dla niego jedynie przyjaciółką, chociaż mogłam się mylić, bo z Natsu też miałam już taką wpadkę... ale muszę przyznać, że trochę żałowałam, że to nie okazało się prawdą.
-Lucy ja...- zaczął Gray.
-Hej! Co wy robicie! Idziemy! - krzyknął, po czym podbiegł i nas rozdzielił Natsu.
Na prawdę nie mogłam mu wybaczyć, że wtrąca się w takich momentach. Właśnie miałam się dowiedzieć, czy zostało jeszcze coś z mojej kobiecej intuicji... tak z drugiej strony to nawet dobrze, że się wtrącił, bo nie wiedziałabym co zrobić gdyby jakimś cudem Gray wyznałby mi miłość.

Po moich długich przeprosinach, oraz po przedstawieniu się zaczęliśmy pomagać w pisaniu książki. Naszym zadaniem było demonstrowanie swoich mocy. Oczywiście mój przyjaciel z szaliczkiem musiał w przypływie nagłego podniecenia podpalić dom. Udało mi się go uratować dzięki Aquarius, ale dostałam w głowę jej wazonem, za przerwanie jej w randce. Straciłam przytomność i okazało się, że pisarza w ogóle nie zainteresowała moja magia. Dostałam pozwolenie, a raczej rozkaz na zwiedzianie miasta razem z chłopakami. W domu pozostała tylko Erza i Happy, którzy okazali się wymarzonymi głównymi bohaterami.

W mieście

Stałam sobie na uboczu szukając jakiejś księgarni, aż podbiegł do mnie Gray i chwycił za rękę.
-Uciekamy! - krzyknął ciągnąc mnie za sobą.
-Czekaj! Gdzie my biegniemy?!
-Zobaczysz. - posłał mi tylko uśmieszek, który mówił, że on coś kombinuje.
Dotarliśmy nad rzekę. Słońce akurat zachodziło i pięknie odbijało się w tafli wody. Po drugiej strony biegały szczęśliwe dzieci. Wszystko wyglądało jak w bajce. Brakowało tylko kochanka u mego boku. Miałam za to przyjaciela, więc nie było najgorzej.
-Lucy słuchaj.- zaczął niepewnie - chcę ci powiedzieć, że... - znowu przerwał.. zupełnie jakby toczył walkę w sobie czy to powiedzieć czy nie. Chciałam go popędzić, ale postanowiłam, że dam mu skończyć. - Kocham Cię.
Zatkało mnie. Wyobrażałam to sobie wcześniej, ale nie spodziewałam się, że to się stanie na prawdę. Nigdy nie miałam kobiecej intuicji, a nagle się objawiła? Lubiłam go to fakt, ale nie jak chłopaka. Był tylko przyjacielem. Czułam, że od natłoku uczuć robię się cała czerwona. Zaczęłam wodzić wzrokiem po bokach, aby tylko nie spojrzeć mu w twarz. Nagle spostrzegłam znajome buty jakieś 5 metrów obok. Spojrzałam wyżej... to był Natsu. Zrobiłam się jeszcze bardziej czerwona. Żałowałam, że to widział, żałowałam, że nie mogłam odrzucić Graya tak, żeby on nie wiedział. Na prawdę przejmowałam się jego zdaniem o mnie. Z oczu płynęły mi łzy i wgapiałam się w niego. Chłopak spojrzał na mnie, na mojego towarzysza, a potem znowu na mnie. Wyraźnie było widać, że się zdenerwował. Mrugnęłam, a jego już nie było w tamtym miejscu. Biegł ze swoja płonącą pięścią w naszą stronę krzycząc "TY DRANIU!". Nie wiedziałam co powinnam zrobić, i czemu Natsu się wkurzył. Odruchowo stanęłam przed Grayem tak, żeby nie mógł go trafić. Nie trafił jego, ale prawie trafił mnie. Stanął przede mną i patrzał smutnym wzrokiem. Opuścił pięść sprzed mojej twarzy.
-Czemu.... czemu wybrałaś jego? -  wyglądał jakby miał się rozpłakać. Odwrócił się i chciał odejść, ale chwyciłam go mocno za rękę nie mogąc uwierzyć w to co powiedział.
-Przepraszam Gray. - powiedziałam zwracając się do czarno-włosego. -Natsu.... to ciebie kocham.
Odwrócił się i mocno mnie przytulił. Myślałam, że się uduszę, ale nie chciałam go puszczać. Czekałam na ten uścisk już od tak dawna. Nie wiem jak mogłam nie rozumieć tych uczuć. Trochę mi smuto było, że dopiero teraz to do mnie dotarło, ale to, że on odwzajemnia moje uczucia było najlepszą rekompensatą.

Już od tygodnia jesteśmy razem, ale ograniczamy się tylko do trzymania za ręce oraz uścisków. Cieszę się, że tak jest, bo mi się nie śpieszy. Chcę, żeby ta miłość jak najdłużej rozkwitała, aby później trwała wieki.
________________________________________________________________________________
Przepraszam, że tyle tego nie wrzucałam, ale problemy z komputerem. I akurat dzisiaj naszła mnie wena... Podczas słuchania piosenki z Fineasza i Ferba "Mieszkam z małpami"   ... WTF MÓZGU?!

Eh ... nie ważne. Mam nadzieję, że nie było złe, bo chciałam to skończyć, ale nie miałam pomysłów, i teraz tak mnie naszło na to.  Znalazłam obrazek trochę pasujący do opowiadania, a poza tym jest "KAŁAŁI" XD
PS. JEŚLI MACIE BLOGI TO MOŻECIE PODAĆ LINKI. JA SOBIE CHĘTNIE POCZYTAM! :D

piątek, 3 maja 2013

Majówka.

Siemcia. Na razie będzie tak bez opowiadania. Pod wieczór postaram się wrzucić coś nad czym teraz pracuję. Mam nadzieję, że nie zabraknie mi pomysłów... paring tooo: Natsu x Lucy oraz Gray x Lucy. Myślę czy nie wrzucić gdzieś Lisanny ale .... nie przepadam za nią.  (-ω-`)

Z kim lepiej wyglądałaby wysoka brunetka ... z Aomine czy z Kagamim (Kuroko no Basuke)  charakter : sarkastyczna, lubi kpić z innych, ale bardzo wrażliwa... ah... i bedzie tomboy'em. Chcę napisać coś na 2 blogu, ale nie mam pojęcia z kim ona powinna być.  (′・Д・)

A tak z zupełnie innej beczki.... polecacie mi jakieś anime? (゜∀゜)





2 zdjecia.... ZASZALAŁAM!   Mam nadzieję, że wam się spodobają. Tak rzadko je dodaję. :> 
Chyba będę dodawała jakieś na koniec każdego opowiadania... żeby wam się milej do końca czytało >_<


PS. NAJLEPSZY BLOG O KNB.  <--- Musiałam to dodać, bo kocham tego bloga... czytałam każdy rozdział po kilka razy.. i planuję nadal je czytać. Pochłaniając te rozdziały zawsze urządzam taki fangirling, że szkoda mi moich sąsiadów. ;__;  ŻYCZĘ WAM TEGO SAMEGO! :D

sobota, 27 kwietnia 2013

Sasuke x Naruto + Hinata x Naruto ;___; - Naruto Shippuuden

Dwójka nastolatków siedziała w lesie. Wokół nich panował mrok. Jedynymi punktami dzięki którym mogli się poczuć bezpiecznie była druga osoba, oraz rozpalone przed nimi ognisko. Milczeli już od dłuższego czasu, a gdy słyszeli lekki szelest przysuwali się do siebie coraz bliżej. Początkowo byli po przeciwnych stronach ogniska, ale skończyli siedząc obok siebie.
-Naruto-kun... jak myślisz kiedy Kakashi-san wróci? -spytała zaniepokojona granatowo-włosa dziewczyna.
-Nie wiem, ale mam nadzieję, że niedługo.
Coś przed nimi zaszeleściło. W ułamku sekundy przed nimi znalazła się mała, ciemna postać lecąca prosto na nich. Chłopak chwycił dziewczynę, i rzucił się z nią na ziemię. Oboje obejrzeli się na miejsce, gdzie wylądowało to coś. Okazało się, że to była tylko niegroźna wiewiórka mająca ochotę na ich jedzenie. Para odetchnęła z ulgą, do czasu aż zobaczyli w jakiej pozycji się znajdują. Ona przyparta do ziemi, a on nad nią. Patrzyli sobie w oczy jeszcze przez jakiś czas, a dziewczyna z każdą sekundą robiła się coraz bardziej czerwona. Naruto widząc to odskoczył jak najdalej, i zaczął się energicznie śmiać.
-Hahaha... nieźle nas zaskoczyła ta wiewiórka co nie? - mówiąc to zerkał na nią.
-Na-naruto-kun... chciałam ci to powiedzieć od dawna.
-Co jest Hinata?
-Ko-kocham cie.
Zapanowała niezręczna cisza. Twarz blondyna najpierw wyrażała wielki szok, a potem powagę. Widać było, że zastanawiał się jak odpowiedzieć dziewczynie. Przybliżał się do niej powoli, a ona nerwowo obracała głowę. W końcu gdy obróciła się w jego stronę, to on był już na tyle blisko, że udało mu się ją pocałować. Całowali się tak przez dłuższy czas.....


Co to był za sen? Nie rozumiem czemu przyśniła mi się Hinata i Naruto.... to nie miało sensu, bo oni do siebie nie pasowali...już prędzej Sakura... chociaż nie. Naruto nie pasuje do żadnej z dziewczyn. Jak o tym pomyślę to on pasuje tylko do mnie.... Boże! O czym ja myślę?! Ja i Naruto?! O nie, nie, nie.  A co jeśli on już z kimś jest? W sumie to mnie nie dotyczy, ale... nie. On ma myśleć tylko o mnie. Kurwa! A jeśli jest z Hinatą? Nie podoba mi się to. Mimo, że wkurza mnie ten młotek,  to i tak jest dla mnie ważny.... Co ja wygaduję? Chyba muszę wziąć zimny prysznic.

Godzinę później.

-Sasuke-kun... byłam na mieście i w tej wiosce są twoi byli przyjaciele. -powiedziała Karin próbując mnie przy okazji objąć.
-Jacy przyjaciele?
- Różowo-włosa dziewczyna, granatowo-włosa dziewczyna i blondynka.... no i jakiś facet z zakrytym okiem, i ten dziwny blondyn.
-Podałaś mi tylko ich kolory włosów, ale domyślam się kto tam jest...
-Sasuke-kun! Nic cie nie łączy z tymi dziewczynami?!
-Z dziewczynami nie.
-To dobrze...
Czemu? Naruto i Hinata są na jednej misji? Czyżby mój sen był prawdziwy? Nie obchodziło mnie to... ale i tak postanowiłem się z nim spotkać. I akurat nadarzyła mi się idealna okazja... bo pod moim oknem wydzierał się zagubiony młotek. Wioska nie była duża... weszli razem, a on się zgubił. Przerwałem moje przemyślenia i wyskoczyłem przez okno. Wylądowałem idealnie naprzeciw niego... Przez pierwsze trzydzieści sekund dochodziło do niego co się stało, a gdy w końcu to do niego dotarło, to cofnął się i wskazał na mnie palcem.
-SASUKE?!
-Yo.
-Co ty tu robisz?!
-Chciałbym spytać cię o to samo.
-Jestem na misji.
-... czemu jesteście w takim składzie?
-Bo to jest babska misja... mają wybrać jakieś ciuchy dla jakiejś ważnej gwiazdy. A potem musimy ją ochraniać. Ej! A czemu w ogóle o to pytasz?!
-Tak sobie...
-Wróć z nami do wioski!
-Nie... mam wrócić, żeby iść do więzienia?
-Pogadam z babcią Tsunade.
-A może ty pójdziesz ze mną.- nie wiem co mnie podkusiło do tego, ale zauważyłem, że chłopak zaczął się nad tym poważnie zastanawiać.
-Sasuke...
-Żartowałem młotku. Nie chce cie.
-Co to ma znaczyć, że mnie nie chcesz?! ....EJ! Nie jestem młotkiem!
-To ja wracam.
-Czekaj. -Czułem jak chłopak objął mnie od tyłu. Jego głowa była na moich plecach.- Nie mogę uwierzyć, że tu jesteś i rozmawiamy normalnie. Ostatnio chcieliśmy się pozabijać.
-Skąd wiesz, że teraz nie chcę Cię zabić?
-Po prostu wiem. Wiesz co? Takiego lubię cie najbardziej. - moje serce zaczęło bić jak szalone. 
-Czemu?
-Bo gdy Madara... użył na nas tsuki no me, to byłeś... swoim przeciwieństwem?
-Wolę nie pytać jaki byłem.
-Dobrze, że nadal jesteś wredny, oschły, aspołeczny... jak zawsze.
-Ej! Co ty sobie myślisz?
-Takiego cie lubię. - w tym momencie postawiłem wszystko na jedną kartę i postanowiłem mu wyznać uczucia.
-A jak powiem ci, że cie kocham? Prawie zawsze o tobie myślę i ostatnio jeszcze doszły sny, gdzie...nieważne.
-Sasuke... mówisz poważnie?
-Naruto! - usłyszałem za sobą krzyk Sakury i odruchowo się odwróciłem, co było błędem.
-Sasuke-kun?! - wydarły się naraz Ino i Sakura.
-Naruto... pamiętaj. Nie masz prawa być z nikim poza mną. Jeśli to zrobisz- zabiję cie. Rozumiesz? 
Chłopak nie odpowiedział, tylko kiwnął głową. Już miałem odejść, ale złapał mnie  i pocałował. Poczułem jak moje ciało przeszył przyjemny prąd, a wszystkie negatywne emocje zastąpiły te pozytywne. Już dawno się tak nie czułem. Ostatnio przed... śmiercią rodziców. 
-Będę na ciebie czekał.
Prychnąłem tylko i uciekłem. Oglądałem się kilka razy za siebie i blondyn stał tam czerwony. Byłem z siebie strasznie zadowolony, że potrafię go doprowadzić do tego stanu. Już sobie wyobrażam jak musiał mieć ciężko. Pocałował mnie na oczach trzech wariatek... Dobrze, że to widziały, a zwłaszcza ta Hinata. Niech zna swoje miejsce. Naruto jest mój, i nie zamierzam się nim dzielić.

____________________________________________________________________________
Nie chciałam dzisiaj nic pisać, a zwłaszcza nie o Sasuke i Naruto, ale oglądałam Road to Ninja i tak mnie naszło... Boże ile razy ryczałam na tym filmie (minimalnie 5) i do tego jak pokazał się prawdziwy Menma to piszczałam jak głupia... JA TAM WIDZIAŁAM TYLKO DZIECKO NARUTO I SASUKE. XD  
Nie będę tu dokładnie opisywać filmu, bo może ktoś jeszcze nie oglądał, ale gorąco polecam.  : D
Opowiadania nie chce mi się krytykować. Zostawiam to zadanie dla was... teraz mam za dobry humorek. :D

Aha... żeby nie było. NIENAWIDZĘ NARUHINA, a napisałam o nich tylko po to, żeby pokazać, że Hinatka-szmatka (jeśli ktoś lubi Hinatę to sory za to "szmatka" XD)  nie będzie kraść Saskowi Naruciaka. XD   (moje problemy) 
KONIEC mojego głupiego podsumowania. ^^   


środa, 24 kwietnia 2013

Tsuna x Reborn - Katekyo Hitman Reborn

Znalazłam dzisiaj to opowiadanie w moich zapasach za "czarną godzinę". XD  Nie wiem jak wyszło, bo... jak zwykle nie czytałam (a powinnam wiedzieć co nawymyślałam .__.). Jakoś ostatnio nie mam weny do pisania.... Ale jak tylko mi się poprawi to napiszę coś o Squalo i Xanxusie, bo mnie olśniło, że jeszcze o nich nie pisałam... więc brakuje tu takiego sado-maso. >_<

Z góry uprzedzam, że tu będzie dość dziwnie z wiekiem Reborn'a ...Tsuna-23 lata, Reborn-16(chodzi mi o ciało Reborna >_< ) ... Trochę sie nie zgadza, ale nie chciałam, żeby dzieliła ich aż taka różnica.

_______________________________________________________________________________


Włochy.

Właśnie zmierzałem do kuchni, gdy zobaczyłem wychodzące z pokoju Reborna dwie kobiety w przykrótkich spódniczkach i za długich kozakach. Chichotały jak szalone. Przyjmował do siebie... dziwki? Nie mogłem pozwolić mu na takie rzeczy w końcu miał 16 lat! Podszedłem do drzwi i już miałem pukać, ale coś we mnie powiedziało "nie" i wleciałem do jego pokoju bez ostrzeżenia. 
-Reborn! Co to ma zna.... BOŻE UBIERZ SIĘ! - odruchowo odwróciłem się od drzwi.
-Po pierwsze: Co ty tu robisz? Po drugie: Czego się wstydzisz? To ja jestem nagi.
- J-j-ja chciałem c-ci powiedzieć, że m-m-m-masz dopiero szesnaście lat, i nie możesz się zadawać z prostytutkami.
-Nie mam szesnastu lat.
-Twoje ciało ma szesnaście lat!
-W ogóle co cie to obchodzi z kim ja się zadaję?
-Nic. Po prostu uważam, że to nie odpowiednie na twój wiek.
-A może ty chcesz mi pomóc w tych sprawach?
-Nie! - uciekłem jak najszybciej z jego pokoju.
Biegłem korytarzem do swojego pokoju (który był po drugiej stronie domu ... pałacu - co w tym momencie  okazało się zaletą)....Na szczęście na mojej jakże długiej drodze do tego cichego pokoiku nikogo nie spotkałem. To było jedyne gdzie mogłem się czuć w miarę bezpieczny.  Siedziałem tak chwilę na łóżku  w pełni skupiony na , aż nagle rozbrzmiało pukanie do drzwi. W myślach zaklinałem, żeby to nie był Reborn. Udało się. Nie wiem kto to był, ale na pewno nie niewyżyty seksualnie szesnastolatek, bo taki wparowałby do pokoju bez pytania.

Głupie żarciki Reborna odnośnie sexu trzymały się go jeszcze 3 lata.

18 urodziny Reborna.

Szwendałem się tym wielkim bankiecie w poszukiwaniu kogoś znajomego, ale nie mogłem znaleźć nikogo. Znaczy nie... znalazłem Reborna, Gokuderę i Yamamoto, ale oni byli otoczeni przez tłum dziewczyn, które raczej nie ucieszyłaby moja obecność. W sumie to jest nawet zabawne.. ponoć szefowie mafii mają wzięcie, a tu nic. Beznadziejność Tsuny.... level 100. Jak zwykle myślenie o tym mnie dołowało, a więc poszedłem do najlepszej części tej sali - stołu z przekąskami. Nałożyłem na talerzyk wszystkiego po trochu i wpychałem w siebie przez kolejne pół godziny.
-Nie przesadzasz Tsuna? - szepnął mi ktoś do ucha, a ja odruchowo podskoczyłem zrzucając wszystko z talerzyka. Odwróciłem się, żeby zobaczyć kawalarza.
-Re-reborn?! Co ty tu robisz? Przecież byłeś z tymi kobietami.
-No tak. Byłem.  Teraz jestem z tobą. Dame Tsuna.
-Ale czemu?
-Chcesz się przejść?
-Nie. Wolę jeść.
- Dobra. - solenizant wziął do ręki widelczyk, nabił na niego ciasto, a następnie otworzył mi usta i brutalnie wcisnął ciasto. Naturalne było to, że się zakrztusiłem.
-Co ty robisz?!
-Teraz jesz. Idziemy.
Chwycił moją dłoń i pociągnął mnie za sobą. Szedłem za nim potykając się co kilka kroków. Nawet nie patrzałem gdzie idziemy bo skupiłem się na swoich stopach. Po jakiś... 100 krokach wpadłem na plecy Reborna.
-Co jest?
-Jesteśmy.
-Chwila, chwila. Czemu jesteśmy w twojej sypialni? - coś mi świtało, ale odrzucałem tą myśl.
-Chcesz wiedzieć? -przysunął się niebezpiecznie.
-Nie. Wracam. Ty też powinieneś w końcu to twoje przyjęcie.
Już chwytałem za klamkę, ale Reborn je przycisnął drzwi zagradzając mi przy tym drogę ucieczki. Stałem pomiędzy jego rękami, i nie wiedziałem jak uciec. Zaryzykowałem i spróbowałem pod rękami.... skończyło się na tym, że dostałem z pięści w brzuch i podczas zwijania się z bólu zostałem przeniesiony jak księżniczka na łóżko. Oczy miałem całe w łzach, bo jego cios był na prawdę mocny. Nic nie powiedział, tylko spojrzał na mnie i zbliżał swoją twarz. Zamknąłem oczy, i czułem tylko jak jego język ściera moje łzy. To było na prawdę przyjemne. Nawet nie wiem co mnie do tego podkusiło, ale przejechałem opuszkami palców po jego twarzy.
-Tsuna. Sam się o to prosiłeś. Nie narzekaj potem.
Zalała mnie potężna fala strachu. Chyba wiedziałem co chce zrobić, ale za bardzo się bałem, żeby dopuścić do do myśli. Później okazało się, że się nie mylę.

Podsumowując to w urodziny Reborna:
- zrobiłem TO z Rebornem.... czyli niepożądany obiekt znalazł się w mojej tylniej części ciała,
-powtarzaliśmy TO kilka razy,
-stałem się jego zabawką, z którą może robić co chce,
-powiedział mi.... że mnie kocha.

sobota, 20 kwietnia 2013

Gintoki x Hijikata - GINTAMA

-Shinpachi. Powiedz mi, czemu przyjęliśmy to zlecenie?!
-Bo dużo za nie płacą.
-No tak, ale za każdy błąd mogą nas zamknąć.
-Gin-san... możesz kończyć narzekać? To ty powiedziałeś "za pieniądze zrobię wszystko".
-Następnym razem jak opanuje mnie żądza posiadania pieniędzy, to mnie powstrzymaj.
-Próbowałem...
-Jak to? Kiedy?
-Mówiłem, i krzyczałem, że nie nadajemy się do tej roboty..
-Oh, naprawdę?
-Nie udawaj, że mnie wtedy nie słyszałeś!
-W ogóle... gdzie Kagura?
-Przecież wysłałeś ją do sklepu, bo mają dzisiaj jakąś super promocje na mleko truskawkowe... Nie zmieniaj tematu!
-Ah! No tak!
-Ej Yorozuya! - wtrącił się do rozmowy wysoki, czarnowłosy wicedowódca shinsengumi.
-Czego?
-Jedziemy na obchód.
-Eeeeh? A co z Shinpachim. To nie sprawiedliwe, że on tu zostanie.
-On idzie z Sougo.
-Dobra...

I tak zaczęła się nasza "przygoda" jako oficerów Shinsengumi.

-Dobra słuchaj... jedyne co musimy zrobić to pilnować, żeby nikt nie przeszkodził na tej imprezie. Rozumiesz. - powiedział podpalając papierosa czarnowłosy.
-Taaaa.... O cholera! - można powiedzieć, że poczułem się wtedy jakby piorun we mnie trzasnął.
-Co?! Ktoś przeszkadza?!
-T-tak. Ketsuno Ana ma tu być!
-Ogarnij sie, ty zboczeńcu! To nie jest czas dla głupich psychofanów! - darł się na mnie nadmiernie gestykulując rękami.
- Dobrze, dobrze... O której to sie zaczyna?
-O dziewiętnastej.
-Dobra. To ja idę się rozejrzeć.
-C-co? Czekaj!
Do dziewiętnastej czas spędzałem na spacerowaniu pomiędzy krzesełkami przed sceną, na której już za chwilę miała sie pojawić Ketsuno Ana. Na samą myśl o niej robiło mi sie gorąco.

Nadeszła dziewiętnasta. Show się rozpoczęło. Ana jeszcze nie wyszła, a przed sceną zaczęły się rozlegać krzyki. Szybko tam podbiegłem i okazało się, że antyfani postanowili sobie zrobić tam imprezkę. Nie mogłem im darować. Przecież moja przyszła  żona miała wyjść na tą scenę. Teraz byłem Shinsengumi więc mogłem ich z łatwością wypędzić. Ten mundur jednak okazał się przydatny.
-Hej...ładnie to tak drzeć plakaty czyjejś żony?
-Shinsengumi?! Tutaj?!
-Tak.. shinsengumi. Oddawaj plakaty i jazda stąd.
-Nie ma mowy! To Riko-chan mmiała być prowadzącą!
-Heee? Riko-chan? Ta nieudolna dziewucha udająca słodką? Przykro mi, ale jest żałosna!
-Co ?!
-Um... przepraszam, ale słyszałam, że kłócicie się o mnie i o Riko-chan. Prosze wybaczcie mi, że zajęłam jej miejsce. - niespodziewanie do naszej rozmowy wtrąciła się moja idolka.
-K-k-k-k-ketsuno Ana?!
-Tak... oh! Gintoki-san!
-Pamiętasz mnie jeszcze?
-Oczywiście. Gdybyś mi wtedy nie pomógł...
-Yorozuya! Co ty tam robisz?! - wtrącił się w nieodpowiednim momencie mój dzisiejszy "szef"
-Rozmawiam. Mógłbyś się nie wtrącać?!
-A to kto?-wskazał na dziewczynę.
-Jestem Ketsuno Ana. Miło mi.
-Ta... idziemy.
-Co? Ale ja jeszcze nie porozmawiałem.
-Idziemy.
-Mogę ci podać mój numer jeści chcesz.-wtrąciła się Ana. Już miałem zabrać jej numer, ale Hijikata mnie pociągnął  za sobą.
-Co ty robisz?! Puszczaj. - nie posłuchał.
Ciągnął mnie tak, aż w końcu dotarliśmy do auta. Otworzył drzwiczki i wepchnął mnie do niego pomimo moich licznych protestów. Zaraz po zamknięciu mnie sam wsiadł z drugiej strony i ruszył. Jechaliśmy z dwie minuty, a zatrzymaliśmy się na ciemnym parkingu. On się odwrócił, a w jego oczach było widać tylko powagę.
-Lubisz ją?
-Kogo?
-Tą prezenterkę pogody.
-Oczywiście. Kiedyś zostanę jej mężem.
Po tej deklaracji z mojej strony czarnowłosy pocałował mnie. Byłem w szoku, ale nie mogłem powiedzieć, że to było nieprzyjemne.
-Wolisz ją ode mnie?
-Oczywiście co za głupie pytanie.
Nie wiem czemu, ale w tamtym momencie wyglądał na zranionego, a przecież od zawsze mnie nienawidził.... Nie odezwał się więcej, tylko odwiózł mnie do domu. Poszedłem do domu nie oglądając się za siebie.


-Gintoki... kocham cie.-wyszeptał mi słodko do ucha Hijikata.
-Nie mów tego idioto... to krępujące.
-Kocham cie, kocham cie, kocham cie.
-Ile razy chcesz to jeszcze powtórzyć?!
Nie odpowiedział, zamiast tego zaczął się bawić moim ciałem. Swoim językiem przejechał chyba po wszystkich nadmiernie reagujących na dotyk miejscach na moim ciele. Specjalnie gdy do nich dotarł, to robił kółeczka językiem. Zanim skończył mnie lizać byłem już na maksa podniecony. Aż w końcu dotarł do mojej najważniejszej części ciała. Wziął go w usta, i zaczął  go lizać.
-Co ty robisz?!
-Nie podoba ci sie? - spytał zdziwiony.
-To.... nie tak....
-Gin-san, Gin-san!
Otworzyłem oczy.... to był tylko sen. Cholera!
-Idę.
-Gdzie?!
-Jak to gdzie? Do demonicznego wicedowódcy.

Dotarłem do siedziby shinsengumi, i pierwszą osobą na którą wpadłem był on.
-Idziesz ze mną?
-Gdzie niby?
-Idziemy się pieprzyć. Nawet dam ci się przelecieć.
-Czemu?
-Sam chciałbym wiedzieć.
-....dobra. Chodź do mnie.

_____________________________________________________________________________
Przepraszam... ;__;
To może być gorsze niż reszta ( a reszta też nie jest za dobra xD), bo w ogóle nie myślę dzisiaj. Miałam super pomyśł, ale coś jak widać namieszałam. Wszystko przez chorobę (zwalaj winę autorko, a dalego zajdziesz).

Dziękuję osobie, która zawsze czyta te opowiadania i komentuje. Nawet nie wiesz, jak twoje komentarze mnie cieszą! XD  
Reszcie też dziękuję za czytanie :3

Oh... i jeszcze mam pytanie. Nowe tło jest dobre, czy zmienić je na coś ... spokojniejszego? :O

środa, 17 kwietnia 2013

Fran x Belphegor - Katekyo Hitman Reborn

Walentynki- dzień, w którym idioci wyznają sobie miłość... tak na prawdę to święto jest obchodzone tylko po to, żeby wielkie korporacje zarabiały majątki. Nie rozumiem jak można kogoś kochać. Nigdy nie miałem takich uczuć, i wiem, że nie będę ich miał. To święto doprowadza mnie do szału! Wolałbym, żeby ten kraj pokrył się czerwienią nie z powodu serduszek, ale z powodu krwi! Wszędzie krew... Ushishishishihsi. Chyba pora się zabawić.

22.00  - dzień przed walentynkami.
-Bel-senpai... to boli.- powiedział bez emocji zielonowłosy.
-Nie kłam. Normalny człowiek już by nie żył.
-VOOOOOOOOI! Zachowujcie się! Zaraz tu przyjdzie klient!- jak zwykle wbiegł wrzeszcząc Squalo.
-... po co nam klient. Poza tym nie musi przychodzić osobiście... może zadzwonić.
- Jak się będziesz dobrze zachowywał to zlecenie będzie twoje.
-Co będę musiał zrobić?
-Wybić całą yakuze.
-Biorę!

13.00 - walentynki
-Po co tu ze mną przylazłeś?
-Senpai... zrobiłem to z miłości.
-Hee? Nie żartuj sobie. - rzuciłem sztyletami w Fran'a.
-Senpai~~. Nie rób tak. Co zrobisz jak zginę?
-Urządzę ci pogrzeb. 
Po tej nic nie znaczącej rozmowie wkroczyliśmy do kryjówki yakuzy. Wszyscy członkowie tej grupy spojrzeli na nas jak na idiotów, a potem zaczęli się śmiać. To mnie wkurwiło. Rzucałem w tych ludzi sztyletami. Nikt się nie wywinął, a ten idiota Fran tylko stał i się gapił. W sumie to było mi nawet na rękę, bo chciałem odreagować ten cały walentynkowy stres. Krew lała się na prawo i lewo. Tyle krwi.... piękny widok. 
-Bel-senpai... oni już nie żyją.
-EH? I co z tego.
-Tutaj masz jednego. - wskazał palcem na starającego się uciec przez okno gościa.
Podbiegłem do niego, chwyciłem za włosy, i pociągnąłem jego głowę w tył.
-Ushishishi... i co ja mam z tobą zrobić? - przejechałem sztyletem po jego napiętej szyi tworząc piękną rzeczkę krwi. Nie mogłem się powstrzymać Widok tej krwi mnie przyciągał. Oblizałem szyję tego mężczyzny, robiłbym to dalej , gdyby nie powstrzymał mnie Fran. Chwycił mój podbródek i skierował moją twarz na przeciw jego.
-Senpai...
-Czego chcesz?! Możesz mi nie przeszkadzać?!
-Aż tak bardzo kochasz krew?
Nie odpowiedziałem. Już chciałem wyrwać głowę z jego rąk, gdy zrobił coś niespodziewanego. Rozciął sobie szyję. Puścił mnie.
-I co chcesz, żebym zrobił?
-To co jemu.
Przez to jego głupie wyznanie wbiłem za mocno nóż w gardło mojej zabaweczki...
-Żartujesz, co nie?
-Nie. - pierwszy raz widziałem w jego oczach ... stanowczość.
-Nie zrobię tego.
-W takim razie zrobię to za ciebie.
Przejechał palcami po swojej ranie, i krew wytarł o moje usta. Co ja wampirem byłem? Miałem na coś takiego polecieć? Czasami mnie ponosi... to prawda, ale bez przesady.
-... starasz sie mnie uwieść? Nie uda ci sie. Ushishihsishi.
-Senpai... proszę, nie żartuj sobie.
-Wracamy. Wszyscy zabici. Nie ma co tu robić.
-Haiii.

17.00 - pokój Belphegora

Siedziałem na kanapie i rzucałem lotkami w tarczę. Przy okazji myślałem o dzisiejszym dziwnym zachowaniu tego idioty. Co mu odbiło? Na pewno był dziwniejszy niż zazwyczaj... W pewnym momencie moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi. Odwiedzający nie poczekał na zaproszenie. Po prostu wparował do środka. Okazało się, że moim gościem był nie kto inny jak właśnie powód moich rozmyślań.
-Wchodzę~
-Po co to ogłaszasz, skoro już jesteś w środku?
-Sempai... łap.
Chłopak rzucił we mnie jakimś czarnym pudełkiem z czerwoną wstążką.
-Co to?
-Niezły refleks.
-Oczywiście... w końcu jestem księciem.
-Tak, tak. Wracając do twojego pytania... sam zobacz.
-Ehh... jakoś nie mam  ochoty teraz tego rozpakowywać.
Mimo, że tak powiedziałem to i tak to otworzyłem. W środku było coś, czego nie chciałem widzieć na oczy w ten dzień - czekoladki.
-I jak? Podoba się prezent...
-Ty mały.... czy ja ci wyglądam na jakąś naiwną panienkę, że dajesz mi czekoladki w walentynki?
-Tak.
-Zabiję cie.
Już miałem rzucić w niego sztyletami, ale podszedł do mnie, usiadł na mnie okrakiem i zaczął całować. Przez około pięć minut nie rozumiałem co się działo...  Na szczęście zrozumiałem, gdy chłopak doszedł językiem do mojej szyi. Odepchnąłem go, i upadł na ziemię z wielkim hukiem. Chwyciłem jego dłonie, i umieściłem je nad jego głową. Zbliżyłem twarz, żeby dokładnie zaobserwować jego reakcje.
-Senpaii. Co robisz? Chcesz przejąć inicjatywę?
-Chciałbyś! To ty mi lepiej powiedz co robisz?!
-Daję senpai'ow drugi prezent walentynkowy?
-Myślisz, że chciałbym taki prezent?
-A nie?
Przyłożyłem swoje usta do jego ucha.
-Naprawdę cie zabiję. - wyszeptałem.
-Przepraszam, ale to było za bardzo podniecające.
Zielonowłosy nagle się odwrócił, i znowu mnie pocałował.
-Cholera! Mam juz tego dosyć! Powiedz mi dokładnie o co ci chodzi!
-Kocham cie.
-S-słucham?
-Kocham cie.
-Nie powtarzaj tego.
Puściłem jego ręce, i wyprostowałem się. Analizowałem każde jego dzisiejsze słowo, żeby zrozumieć o co mu chodzi, ale wszystko zagłuszały mi te dwa słowa "Kocham Cie" .
-Możesz ze mnie zejść?
-Co? O-oh! - szybko z niego zszedłem.
-Jaka jest twoja odpowiedź? Chcesz może to dzisiaj zrobić?
-Zrobić co?
-Sex senpai... sex.
Zrobiłem się czerwony. Ja książe czułem, że robię się czerwony... przez tą cholerną żabę. Wkurzyłem się i zmierzałem do wyjścia.
-Nie mam zamiaru nic z tobą robić.
- Nadal będę próbował. Aż mi się uda.
-N-nie żartuj sobie ze mnie!

____________________________________________________________________________
Coś mi się nie udało to opowiadanie... .___.
Trudno. XD

niedziela, 14 kwietnia 2013

Założyłam drugiego bloga. :O

Tak jak w tytule. XD    Na nowym blogu piszę opowiadanie powiązane z Kuroko no Basuke.   A tu nadal będę wrzucała one shoty . :D
You Know That I Love You  <-- oto adres do bloga :3

Sasuke Uchiha x Naruto Uzumaki (SasuNaru) - Naruto

Zbliżaliśmy się do pola bitwy. Czakra, którą czułem była przytłaczająca. Pierwszy raz coś takiego przeżyłem. Było tam tyle ludzi, że nie możliwym było odgadnięcie kto jest kim, ale czułem tą jedną osobę. Coś we mnie uderzyło i oplotło mnie rękami. Już chciałem się bronić, ale przypomniałem sobie, że przecież Karin z nami jest, a więc to musiała być ona. Obejrzałem się, a jej twarz już była obok mnie.
-S-s-s-s-sasuke! Wybacz potknęłam się, a ty mnie złapałeś ! Mój ty wybawco! -ugh... mogłem ją wtedy zabić.
-Hahaha! Jednak ludzie z klanu Uzumaki są świetni!- podsumował pierwszy hokage, a biegnący obok niego czwarty uśmiechnął się i kiwnął głową.
Zacząłem  się rozglądać, bo nie wiedziałem w jakiej formacji biegniemy. Wyglądało to tak: Ja na czele, Karin przylepiona do mnie, obok mnie Juugo, czterech hokage, za nimi Orohimaru, a na szarym końcu Suigetsu. No cóż... tak teraz patrząc na naszą drużynę mogę śmiało stwierdzić, że będziemy nie lada wyzwaniem dla Madary.
-Saaasuuukeeee-kuuuun . -Karin nadal dyszała mi do ucha, szepcząc moje imie. Obrzydliwe.
-Złaź ze mnie. - Zepchnąłem ją, zaczęła biec za mną.
-Och Sasuke... jaki ty niedostępny!
Byliśmy już na miejscu. To była masakra. Wszyscy stanęliśmy jak kołki. Shinobi walczący z wielkim monstrum, a na ich czele ... Naruto. Hashirama położył mi rękę na ramieniu. Spojrzałem na niego, a on się uśmiechnął.
-Leć do niego. - powiedział Senju.
-Kto powiedział, że chcę do niego biec?
-Oj nie marudź. Jazda. - popchnął mnie.... w jego stronę
Skorzystałem z okazji, i pobiegłem do niego. Akurat oberwał i leżał na ziemi. Stanąłem przed nim, i obejrzałem się do tyłu.
-Co ty robisz młotku? - na te słowa zareagował lepiej niż myślałem.
Blondynowi rozszerzyły się źrenice, otworzył buzię, a jego oczy zaczęły wypełniać się łzami. Nie mógł uwierzyć w to co widzi. Pewnie pomyślał, że dostał za mocno i ma zwidy, bo machał sobie ręką przed oczami, a nawet później się uszczypnął.
-S-sasuke?!To na prawdę ty?! To nie są zwidy?! Chcesz nam pomóc?!
-Tak... to ja. Nie to nie zwidy. Tak chcę.
Zachowanie blondyna po tych słowach mnie zdziwiło. Wstał, i podbiegł do mnie potykając się po drodze. Popatrzył na mnie, otarł łzy rękawem, i przytulił mnie chyba najmocniej jak umiał. Poczułem miłą falę gorąca, przeplatającą się z dreszczami. Już nie pamiętam kiedy czułem takie emocje. Oddałem mu uścisk, co było nie w moim stylu.Widziałem za nami wgapiającą się w nas Hinatę. Pokazałem jej moje spojrzenie pełne wyższości. Speszyła się.Nawet nie wiem czemu sama jej obecność mnie irytowała. Gdzieś z tyłu zaczęła tu biec Sakura i Ino. Stanęły jak wryte, i patrzyły na mnie z łzami w oczach. Prychnąłem na nie i odwróciłem się. Puściłem Naruto... poszedł w moje ślady i zrobił to samo.
-Czyli... mogę liczyć na to, że jeśli wygramy to wrócisz do wioski?
-...a skąd wiesz, że wygramy?
-Jeśli wrócisz, to na pewno wygramy!
-Czyyli nie chcecie wsparcie- wskazałem kciukiem za siebie.
Blondyn zamarł.Znowu do jego oczu zaczęły napływać łzy.
-Co oni... tu robią?
-Przyszli walczyć.
-Staruszek, i ojciec...
-Ojciec? .... Czekaj ...który?!
-Eh?! No.. Czwarty.
-Namikaze to twój ojciec? On jest jakiś poważniejszy od ciebie.
-.... o co ci chodzi?! ja jestem poważny jak trzeba! Kumalski?!
-Tak... bardzo.
-Dobra. Idę walczyć. Dziękuję, że wróciłeś. - przejechał mi ręką po policzku. Znowu napadła mnie fala gorąca.
-Pomogę ci.
Obaj ruszyliśmy do walki. Nie było łatwo. Dopóki nie wyłonili się hokage. Na widok Hashiramy Madara się wystraszył. Zaczęła się wtedy walka na poważnie. Były lider klanu Uchiha skupił się na atakach na Senju, co nam  bardzo ułatwiło atakowanie. Między tą dwójką trwała jakaś rozmowa, ale nikt nie wiedział o co chodzi,  bo skupialiśmy się na walce. Dziesięcioogoniasty atakował nas ze wszystkich stron, a nasze ataki nic nie dawały.
-Mam pomysł!-wrzasnął Naruto.
-Jaki?
-Wejdę do Jubiego, i postaram się aby reszta ogoniastych się przebudziła, bo przecież skoro się połączyli to nie znaczy od razu, że są złe. Napewno są gdzieś w środku!
-Idioto ! Ty wiesz co mówisz?!  A co jak ich tam nie ma?! Co wtedy zrobisz?! Umrzesz?! - wydzierając się tak... nie poznawałem samego siebie. Ja - Sasuke Uchiha, który zabił tylu ludzi przejmował się tym jednym młotkiem? Coś ze mną było nie tak.
-Sasuke... jeśli to nie zadziała to nie wiem jak wygramy. Spokojnie. Zaufaj mi. -Znowu ten uśmiech. Wiedziałem, że to się źle skończy.
Blondyn skacząc po ogonach dostał się do paszczy potwora, i do niej wskoczył. Chciałem pobiec za nim, ale dostałem ogonem, i ... dalej nie pamiętam.


-Sasuke! Obudź się! - ktoś wydzierał  mi się do ucha, i trząsł mną na prawo i lewo. Wokół słyszałem przeraźliwe krzyki. Otworzyłem oczy, a trząsł mną nie kto inny, jak Sakura, a nad nią stała zapłakana Ino.
Szybko wstałem bo przypomniałem sobie gdzie jestem. Rozejrzałem się... nigdzie go nie było.
-Gdzie Naruto?!- dziewczyny odwróciły wzrok. -Gdzie Naruto? - powtórzyłem wolniej, dając nacisk na każde słowo.
-Wskoczył do paszczy bestii... i nie wyszedł. Juz od godziny. Najprawdopodobniej nie żyje.
-Nie pierdol! Spisujesz go na straty! Co ty o nim wiesz?!
-Więcej niż ty. Pojawiasz się znikąd i myślisz, że znasz Naruto? A nie próbowałeś go zabić?!
Zatkało mnie. Ta suka miała rację. Odwróciłem się, i pobiegłem walczyć. Podczas walki myślałem co zrobić z Naruto. Postanowiłem za nim tam wskoczyć.... nie zdążyłem. Coś się działo z Jubim.Nagle przedemną stało siedem bestii. Wszyscy zamarli. Nie obchodziły mnie te bestie, nie  obchodził mnie drący się  wniebogłosy Madara. Obchodził mnie tylko mój młotek. Moje oczy wędrowały między wszystkimi bestiami, aż nagle mój wzrok przykuła blond czupryna. To był on. Podbiegłem do niego.  Zaczął mi machać.
-Sasu..-nie dokończył, bo moje usta wbiły się w jego. Czułem jak drżał. Puściłem go, i  zacząłem obserwować jego reakcje. Nie wiedział co się stało. Tępo się we mnie wgapiał, a po chwili stał się cały czerwony, i odskoczył. -Draniu! Co to miało być?! 
-Sam nie wiem. Zrobiłem to spontanicznie. Jak chcesz mogę to zrobić jeszcze raz.
-Jeszcze czego! Nie żartuj sobie ze mnie.- zakrył sobie usta nadgarstkiem.
Zapomniałem, ze wokół nas nadal panuje walka. Co prawda Madara nie miał już ogoniastych bestii, które teraz tylko czekały aż skończy się jego walka z Hashiramą, żeby go dobić, ale nadal był silny.

Pare miesięcy później.

Wszystko wróciło do normy. Nawet ja zostałem z powrotem przyjęty do Konohy. Muszę przyznać, że jest mi to bardzo na rękę, bo mogę spotykać się z Naruto bez przeszkód, a dopiero teraz uświadomiłem sobie moje uczucia do niego - zakochałem się w nim. To dla tego nie mogłem go zabić...  Dotarłem pod skromne mieszkanie, i zapukałem do drzwi.
-Już idę! -Odezwał się ktoś wewnątrz i otworzył drzwi z wielkim impetem. -O Sasuke! Co ty tutaj robisz?
-Przyszedłem ci coś powiedzieć.
-Hmmm...-blondyn przekrzywił głowę, odsłaniając przy tym swoją szyję. Cholera głupku! Nie odsłaniaj się tak przed kimś kto się w tobie zakochał. -Co chcesz powiedzieć?
-Możemy wejść do środka?
-Jasne.
Weszliśmy, a w domu panował straszny bałagan. Na podłodze leżały ubrania, zwoje, książki, przybory i kubeczki po ramen. Okropieństwo... no ale ten bałagan do niego pasował.
-Tornado tu przeszło?
-Oj... zamknij się. Nie mam czasu na sprzątanie.
-...widać.
-przyszedłeś tu sie ze mnie nabijać, czy mi coś powiedzieć?
-Chciałem coś powiedzieć, ale widząc ten pokój musiałem się nabijać.
Jego pięść zbliżała się do mojej twarzy, ale zdążyłem ją chwycić. Pociągnąłem go, i nasze twarze dzieliło kilka centymetrów. Czułem na swojej skórze jego oddech.
-Kocham cię - wyszeptałem, i pocałowałem mojego nadpobudliwego gamonia.
Odepchnął mnie rękoma, i krzyczał coś  w stylu "Sa-suke co ty wyrabiasz"  ... nie jestem pewien co do mnie krzyczał, bo ogarnęło mnie zbyt duże pragnienie, żeby go przelecieć.Oh. Super . Ja Sasuke Uchiha, który miałem odbudować swój klan okazałem się gejem... fajnie. Trudno się mówi, wolę być z Naruto niż odbudować klan. Wbiłem się w niego ustami, i prowadziłem wyrywającego się chłopaka na łóżko. Niestety coś nie wyszło przez jego zajebisty porządek w domu, i wylądowaliśmy na podłodze. Wrzasnął z bólu. Wiedziałem, że na tej podłodze może być niebezpiecznie. Uprawianie na niej sexu to byłoby jak wejście na pole minowe. Wstałem. Wziąłem go na ręce, i przeniosłem na łóżko. Patrzał na mnie lekko przymrużonymi powiekami. Był cały czerwony, i strasznie ciężko oddychał.
-Sasuke... co ty chcesz mi zrobić? I czemu to powiedziałeś?
-Powinieneś się domyśleć .
-Ale... jak ty możesz być we mnie zakochany... przecież nie chciałeś wtedy wracać do wioski...ze mną.
-Wtedy jeszcze nie rozumiałem swoich uczuć.
-No dobrze, ale ... jesteś pewien, że nie kłamiesz, że jesteś w 100% świadomy swoich uczuć? - zaczęły mu napływać łzy do oczu.
-Tak. Kocham cię. Ile jeszcze razy mam to powtarzać młotku?
-Nie... mów na mie "młotek" - udał, że się oburzył.- Ja też cie kocham- wyszeptał.
-Przykro mi Naruto, ale nie ma już odwrotu. Dzisiaj stracisz dziewictwo.
-Cz-czekaj Sasuke! ... To bedzie bolało?!
-Nie.


To była najlepsza noc mojego życia. Pierwszy raz to zrobiłem, do tego z Naruto. Pierdolić klan Uchiha. Teraz jestem pewny, że z tym głąbem chcę spędzić całe życie. Jesteśmy już ze sobą  3 lata, i kochamy się jakby to był początek. To on wyrwał mnie z mojego obłędu, to on za mną zawsze podążał. Nie zwracał uwagi na to ilu ludzi zabiłem. Dla niego zawsze byłem tym samym Sasuke. Gdyby nie on teraz byłbym w więzieniu, ale od razu jak został hokage, to uniewinnił mnie ze wszystkiego, mówiąc, że jeśli ja mam iść do więzienia, to on też. Kocham go tego młotka.

____________________________________________________________________________
LOL. Czuje, że nawymyślałam tu takie głupoty, że HOHO. XD
No, ale spoko, i tak prawie nikt (albo nikt :O )  tego nie czyta, więc raczej nie będzie komentarzy typu "Weź idiotko... Naruto bedzie z Hinatą" , albooo" Jesteś głupia. Nie pisz już więcej. Pozdrawiam Anonim"   Teraz piszę 2 opowiadania o Kuroko no Basuke  Heheszky. :D