czwartek, 21 sierpnia 2014

You Know That I Love You - część 3

Lodziarnia.

Siedzieliśmy sobie z Kagamim jedząc nasze desery, i gorączkowo dyskutując o różnych rzeczach związanych z koszem. Opowiedział mi jak ich drużyna przegrała z gościem o imieniu Aomine. Po jego tonie słychać było, że mu nie daruje tego zwycięstwa. Podsumowując to nawet dobrze się bawiłam. Okazało się, że wielkolud nie jest taki zły jak myślałam.
-Aomine...-powiedział do siebie czerwono-włosy, po czym wyprostował się, a jego twarz spoważniała.
-Jest tu?! Gdzie? - odwróciłam się, a zaraz przy ladzie stał wysoki, ciemnoskóry chłopak, o niebieskich włosach. To musiał być on. Odwrócił się w naszą stronę, a na jego twarzy pojawił się dziki uśmiech.
-Kagami! Co ty tu robisz?- pytał zbliżając się do nas- Oooh! Jesteś na randce.
-To nie tak! -wrzasnęliśmy na raz.
Niebiesko-włosy staną przy naszym stoliku, i spojrzał na moje piersi.
-Myślałem, że masz lepszy gust Kagami.
-Słuchaj... jeśli masz coś do mnie, to mów śmiało. Oceniasz ludzi po wielkości piersi?! Przykro mi, ale jesteś tylko napalonym dupkiem!
-Coś ty powiedziała?! Wściekasz się, bo nie masz piersi.
-Akurat one mi do życia nie potrzebne! - wstałam wściekła i wyszłam. Po drodze zauważyłam, że wszyscy klienci, czyli z trzydzieści osób wgapiało się na nas jak na idiotów. Nie dziwiłam im się.
-Kaoru! Poczekaj! - Kagami wybiegł za mną... niestety za nim poszedł też Aomine. -Czemu za nami idziesz?!
-Chce zagrać w kosza.
-Ja z tobą zagram! - wydarłam się. Chciałam mu pokazać, co umiem.
-Ty? Wybacz, ale to, że jesteś trochę wyższa niż inne dziewczyny nie sprawi, że będziesz dobrze grała w kosza.
-Zobaczymy.

Poszliśmy na pobliskie boisko, i akurat dzieci grały w kosza, więc poprosiłam je o piłkę. Były o tyle miłe, że pożyczyły ją, jeśli niesamowicie zagramy. Ja vs. Aomine, a Kagami jako sędzia.
-Do dwóch koszy? -zaproponował znudzony ciemnoskóry.
-Okej.

Ja rozpoczęłam grę. Pobiegłam prosto do jego kosza. Chciał mnie bez wysiłku okiwać, ale nie udało mu się. Zdobyłam pierwszy punkt.
-To wredne, że w ogóle się nie starasz.
-... myślałem, że jesteś gorsza. Teraz będzie na poważnie.
-W końcu.
No cóż zaraz po tym pożałowałam tych słów. Na początku jakoś się z nim kiwałam, ale potem trafił do kosza. Wiedziałam, że bez "tego" się nie obejdzie, w końcu było już 1:1. Zamknęłam oczy, wzięłam wielki wdech, i otworzyłam "strefę". Ruszyłam prosto do kosza. Chłopak starał się mnie zatrzymać, nawet graliśmy na równi. Raz on zabierał mi piłkę, a potem ja jemu. Co najmniej cztery minuty walczyliśmy o piłkę, aż w końcu udało mi się go ominąć, już skakałam, żeby trafić do kosza, ale moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa i postanowiły zahaczyć o ziemię. Wylądowałam na ziemi.
-Hahaha! To było mistrzowskie!  Nikt cie nie pobije! Jesteś nawet lepsza niż Tetsu w jego pierwszym meczu!
-Z-zamknij się. - wstałam przecierając nos. Widziałam, jak Kagami biegł w moją stronę.
-Nic ci nie jest? - powiedział, gdy już dobiegł.
-Nie... przyzwyczaiłam się.
-Ej.. dziewczyno. Daj mi swój numer.-powiedział machając mi przed twarzą komórką Aomine.
-Po co ci?
-Chce z tobą jeszcze zagrać.
-Serio? Moje piersi się już nie liczą? Uważasz, że jestem dobra?
-No... już dawno mnie nikt nie minął. A piersi się nadal liczą. Nie spełniasz kryteriów.
-Znajdź inną idiotkę co z tobą zagra.
-Pft... dogadała ci. Szkoda, że nie ma tu Kuroko. -wtrącił się Kagami, który już od paru minut trząsł się ze śmiechu.
-Jak nie to nie. Będziesz tego żałowała.
-Wątpię.
 Aomine odszedł bez pożegnania. Pozostawiając mnie i czerwonowłosego samych.
-Daj piłkę. Oddam im. - wziął piłkę i oddał ją dzieciom.
-Wracamy?
-A nie chciałaś kupić butów?
-Odechciało mi się.


_____________________________________________________________________
AH TE CZASY GDY NIE OGARNIAŁAM KNB I STREFY. KAROLEK TO TAKI MUTANCIK Z TEGO CO NAPISAŁAM XD

You Know That I Love You część 2

-Oooohayooo  Kagami-chaan! - wydarłam się na cały dziedziniec szkoły.
Chłopak zareagował na to dokładnie tak jak myślałam, że to zrobi. Odwrócił się z rządzą mordu w oczach. Podszedł do mnie, i grożąc mi palcem wydzierał się na temat tego jak mam do niego mówić, a jak nie.
-Zrozumiałaś?
-Oczywiście Kagami-sensei.
-Chyba jednak nie zrozumiałaś.
-Przynudzasz.... Ścigajmy się do klasy. Jak wygrasz, to będę do ciebie mówiła tak jak mi będzie się podobało. A jak przegrasz, to będę mówiła do ciebie tak jak mi rozkażesz.
-... zgoda.
Ustawiliśmy się w na tej samej odległości...i czekaliśmy
-Gotowy... do startu... start! - wrzasnęłam.
Na początku naszego dzikiego wyścigu prowadziłam, ale potem chłopak dogonił mnie posyłając mi tylko wredny uśmieszek. Po chwili zgubiłam go z oczu.Biegałam po korytarzu, jak jakaś opętana bo zapomniałam gdzie mam klasę. Co za idiotka proponuje zakład, którego nie może wygrać?! ... no tak. Ja.
Ostatecznie wyszło na to, że się spóźniłam. Weszłam do klasy, przeprosiłam i usiadłam, a w ciągu ułamka sekundy na mojej ławce wylądowała karteczka z napisem "Kagami-kun  albo Taiga-kun" ... Już chciałam zaprotestować, ale przypomniałam sobie , że jestem na straconej pozycji. Czas leciał bardzo wolno do dzwonka, a na przerwie Kagami odwrócił się do mnie z bananem na twarzy.
-To co... które wybierasz?
-Kagami-kun.
-No. O wiele lepiej.
-Ale "chan" przy twoim imieniu brzmiało tak słodko.
-Ona ma rację Kagami-kun - wtrącił się Kuroko.
-Zamknij się Kuroko!
-A jak mówi na ciebie twoja dziewczyna? - zadałam to pytanie z czystej ciekawości.
-N-nie mam dziewczyny.- powiedział ciszej.
-Hahaha! Serio?! Myślałam, że taki wspaniały i wielki koszykarz ma dziewczyne. Ale lama!
- CO?! A ty masz chłopaka?! - trafił w czuły punkt.
-...T-tak.
-Kłamiesz.
-Niby skąd możesz to wiedzieć?!
-Nikt nie chciałby takiej wysokiej dziewczyny. I kto tu jest lamą?
Tego nie wytrzymałam. Zawsze chłopacy odrzucali mnie z powodu wzrostu, więc odruchowo łzy zapełniły mi się łzami. Nie chciałam się im pokazywać w takim stanie, więc wybiegłam do toalety. Spojrzałam w lustro, i przemyłam twarz.
-Patrzcie to ona! - usłyszałam za sobą obcy głos.
-Czemu ona wchodzi to damskiej toalety? Jest wysoka jak chłopak. To nie możliwe, żeby była dziewczyną.
-Ale ma nawet duże piersi. - z każdym zdaniem tej rozmowy robiłam się coraz bardziej czerwona.
-Skąd wiesz, że to nie wkładki?
-Oooh... pewnie masz rację.
-Tak! Macie rację ! Jestem facetem! Super, nie?! Wchodzę tu, żeby podglądać takie brzydule jak wy z kilogramami tapety na mordach! -jak zwykle w takiej sytuacji musiałam się na nie powydzierać.
-Ty suko... radzę ci uważać, bo jeszcze się doigrasz.
-Serio?! Czekam! Nie boję się takich jak wy... dużo gadacie, a nic nie robicie.
-Jeszcze zobaczymy.
Wyszłam z łazienki w jeszcze gorszym humorze, niż gdy tam wchodziłam..

Wróciłam do klasy znowu spóźniona. Kagami śledził mnie wzrokiem cały czas. Od czasu do czasu pisał coś na karteczce, ale potem to zmazywał. Na kolejnych przerwach się nie odezwał, tylko co chwilę się wpatrywał. To było irytujące, ale nie chciałam mu zwracać uwagi, bo nadal byłam wściekła za to co powiedział.


Tego dnia nie było treningu, więc chciałam skorzystać z okazji i iść po nowe buty, gdy coś pociągnęło mnie do tyłu. O mało się nie wywróciłam, ale tajemniczy osobnik mnie złapał. Odwróciłam się, a za mną stał Kagami.
-P-przepraszam za wcześniej.
-Spoko...
-Może w ramach przeprosin chcesz iść na lody?
-Dobra. Ale będziesz musiał się ze mną przejść jeszcze po nowe buty do kosza.
-Okej!

You Know That I Love You - Część 1

To miał być najgorszy dzień w moim życiu. Przenosiłam się do nowej szkoły w środku semestru. Nie dość, że miałam nie mieć przyjaciół, to jeszcze być wyrzutkiem. A chyba najgorsze w tym wszystkim miało być to, że to była strasznie mała strona, więc odpadało moje marzenie o spędzeniu miłych chwil w liceum na grze w kosza.

Weszłam do szkoły. Wszyscy się we mnie wgapiali ze strachem, podziwem i zdziwieniem w oczach. Wiem, że dziewczyna, która ma metr siedemdziesiąt jest w Japonii nie spotykana, ale to nie powód, żeby traktować mnie jak małpę w zoo. Czekałam tylko, aż dostanę bananem. Na dodatek potknęłam się dwa razy co wywołało wielką falę śmiechu. Skierowałam się prosto do sekretariatu. Na mój widok sekretarka o mało nie spadła ze swojego krzesełka na kółkach.
-Ty ... musisz być Kaoru? Słyszałam, że jesteś wysoka, ale myślałam, że będziesz chłopakiem.- niestety kobieta nie była świadoma, że moje imię było moim największym kompleksem... do tego wiedziała, że jestem wysoka, a płci już nie znała?
-Tak to ja. Niestety nie jestem chłopakiem, chociaż czasami chciałabym nim być. Hehe- udawałam miłą dziewczynkę. Nienawidziłam tego robić, ale co tam. Lepiej nie mieć wrogów pierwszego dnia.
Nagle rozsunęły się drzwi, a do pomieszczenia zawitał starszy mężczyzna o miłych rysach twarz.
-O dzień dobry. Ty jesteś Kaoru tak? Miło mi cie poznać. Jestem twoim wychowawcą. - ukłonił mi się z pogodnym uśmiechem. Odpowiedziałam na jego słowa ukłonem i cichym "yoroshiku"- To chodź za mną.

Stałam pod klasą 1-A czekając aż nauczyciel wypowie magiczne słowa "Chciałbym przedstawić wam..". Po nich mam wejść do klasy,  jak jakiś pudelek na wystawie. Niestety nie widziałam nikogo z klasy, bo miałam się nie zbliżać do szyb, żeby mnie nie widzieli.
-Ohayo.
-Ohayo sensei.- odpowiedział chór osób.
-Dzisiaj jest wyjątkowy dzień chciałbym przedstawić wam nową uczennicę.
Otworzyłam energicznie drzwi i wchodziłam do klasy, ale niestety nie zauważyłam progu, i z wielkim impetem upadłam na podłogę. W klasie śmiali się wszyscy włącznie z nauczycielem. Wstałam, otrzepałam się, i rozejrzałam po klasie. Niestety prawie nic nie widziałam, bo zaczęło mi się kręcić w głowie od przypływającej nagle fali gorąca. To było pewne- byłam czerwona jak burak. Obróciłam się i napisałam swoje imię i nazwisko na tablicy. Gdy śmiechy ucichły zwróciłam się do klasy, aby się przedstawić.
-Nazywam się Kaoru Shima. Yoroshiku. - mój głos się załamywał. -Etoo sensei. Gdzie mam usiąść ?
-Tam na końcu przy oknie.
-Ale tam ktoś siedzi... -jak nauczyciel mógł nie zauważyć ucznia?
-O...Kuroko. Rzeczywiście tam jesteś. Przepraszam. To w takim razie usiądź obok Kagamiego.
-... w przed ostatniej ławce?
-Tak. - skierowałam się prosto do ławki czerwono-włosego, który wgapiał się w okno. Chociaż jedna osoba, która się na mnie nie gapiła.


W czasie przerwy

Odwróciłam się gwałtownie do niebiesko-włosego.
-Cześć. Kuroko- kun, prawda?
-Tak.Cześć.
-Wiesz może, czy w tej szkole jest jakiś klub koszykówki? - mój sąsiad z ławki obok w końcu na mnie spojrzał, chociaż nie mówiłam do niego.
-Tak, jest. Należę do niego razem z Kagamim.
-Serio,serio?! A wiesz może, czy mogłabym się zapisać?
-To męska drużyna. - wtrącił się  czerwono-włosy.
-Nie martw się. Nie jestem gorsza tylko dlatego, że jestem dziewczyną. - gdyby teraz mogły się pojawić pioruny przy spojrzeniach ludzi jak w anime, to byłoby ich pełno.
-Myślisz, że jesteś taka dobra?
-Może nie najlepsza, ale dobra na pewno.
-A może się przekonamy? Akurat dzisiaj mamy trening.
-Bardzo chętnie.
Rozległ się dzwonek, a my zwróciliśmy się twarzami do tablicy w tym samym tempie. Zupełnie zapomniałam o Kuroko.  Napisałam mu na karteczce "Dziękuję za informacje \(*v*)/" i rzuciłam ją na jego ławkę.


Po lekcjach

Szukałam przez kilka minut sali gimnastycznej, bo nie chciałam iść z Kagamim. Gdy w końcu dotarłam znowu przeżyłam to co rano.  Czy mój wzrost w połączeniu z moją paskudną twarzą był takim super widokiem? Byłam jak... jednorożec. Szkoda, że nie wymiotowałam tęczą.
-Oh... już myślałem,że stchórzysz.
-Ooooł. Wybacz mi, że cie rozczarowałam Kagami-chaan.
-Nie dodawaj chan do mojego imienia.
Widziałam jaki reszta zespołu ma ubaw z naszej kłótni. Szczerze mówiąc to nie wyglądali mi na koszykarzy.
-Przepraszam... kim jesteś? -podeszła do mnie krótkowłosa dziewczyna.
-Ja? Chciałam dołączyć do zespołu.
-Ale to męski zespół.
-Przecież nie muszę grać w głównym składzie...
- Trenerko. Jeśli mnie pokona, to może zostać?
-Kagami... ty chyba żartujesz? Jak ona może cie pokonać?
-Po pierwsze... wszystko słyszę. Po drugie chce spróbować.
-Żartujesz? - wtrącił się jakiś chłopak z ustami w kształcie cyfry 3.
-Nie. Chcę spróbować.
-Dobra! To zaczynamy? - wrzasnął mi do ucha mój obecny przeciwnik.
-Okej. 

Przeszliśmy na środek boiska i zaczął się mecz. Chłopak od razu skoczył i zabrał piłkę, ale ja nie miałam zamiaru sie poddać. Pobiegłam za nim, wybiłam mu z rąk piłkę, wyminęłam go i urządziłam dziki bieg do kosza. Słyszałam w ogół siebie dopingi typu "Uda ci sie!" ,"Dobra jest!" ,"Dawaj, dawaj!". Niestety wskoczył przedemnie Kagami. Nawet się nie zastanawiając skoczyłam i wycelowałam piłkę do kosza. Chłopak chciał ją wybić, ale wpadliśmy na siebie. Wylądowaliśmy na podłodze. On na ziemi, a ja na nim. Chwile dochodziło do nas co się właśnie stało.... aż w końcu  zrozumieliśmy w jakiej pozycji leżymy. Zrobiliśmy się cali czerwoni. Odskoczyłam jak poparzona. Już zapomniałam o naszym meczu, ale podbiegli do mnie chłopacy, i zaczęli składać gratulacje.
-Witamy w drużynie! -wrzasnął ten trójko-usty.
-D-dzięki.
-Kagami przegrałeeeś!
-Zamknij się.- Wkurzył się.
-To kiedy mam treningi? - spytałam bardzo zadowolona.

___________________________________________________________________________
Od dzisiaj znowu dbam o bloga a na razie wklejam tu taki staroć :3

środa, 28 maja 2014

Nic ważnego...



„Błagam… wysłuchaj mnie. Nie ignoruj. Proszę… nie przechodź obojętnie. Naprawdę… nie chce dłużej czekać, nie chcę żyć w niepewności. Chce tylko ciebie przy sobie, chcę uciec od tych wszystkich problemów. Proszę…”

Codziennie borykam się z tymi samymi odczuciami…niestety moje błagania zdają się na marne. Nie mogę ufać nikomu… jestem sama. Nie przeszkadza mi to na co dzień, lecz teraz mnie to przerasta. Nie rozumiem co się dzieje, czym sobie na to zasłużyłam. Tylko jedna osoba o mnie dba, zawsze mnie wysłucha, kocha mnie, lecz nie chcę obarczać jej moimi problemami. Nie wiem co robić. Chcę jej wszystko powiedzieć, lecz nie mogę zdradzić jej moich uczuć. Nikogo już nie zmartwię… nigdy. Nie jestem tego warta. Zwykły śmieć, który powinien umierać samotnie w najgłębszych otchłaniach piekieł. Niestety w głębi duszy pojawia się ta iskierka, że może jednak coś mi się uda, nie będę już taka żałosna, niestety to tylko złudzenia. Już do końca pozostanę bezwartościowym śmieciem.
Czy mi się to podoba?
Oczywiście, że nie. Nic nie potrafię z tym zrobić. Z biegiem czasu tylko coraz bardziej się pogrążam. Nienawidzę siebie. Chcę umrzeć… ale muszę żyć. Dla tej jednej osoby dla której też jestem wsparciem. Pewnie byłoby jej lepiej beze mnie, lecz samolubnie wmawiam sobie, że tak nie będzie.

czwartek, 27 czerwca 2013

AKADEMIA KONOHA (SASUNARU) CZĘŚĆ 4

Przyszedłem na imprezę punktualnie. Kupiłem dwie reklamówki piwa i dałem je właścicielce domu, jeszcze przed wejściem. Wyglądała, jakby zamiast napoju, wolała mnie.... Westchnąłem głośno i wszedłem wgłąb domu, wymijając blondynkę.Nie było dużo ludzi, ale co chwile słyszałem otwierane drzwi, więc większość pewnie chciała mieć wielkie wejście. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałem. Przy ścianie stał wielki stół z olbrzymią ilością napojów alkoholowych. Przy reszcie ścian obijali się ludzie już posiadający kubeczki z piciem... wyglądało na to, jakby przyszli tylko po to. Na środku pokoju stała dość duża kanapa, a przed nią stolik na kawę. Usiadłem na niej, i nim zdążyłem się obejrzeć kilka dziewczyn prowadziło walkę o zajęcie miejsca przy mnie. Westchnąłem i sam skierowałem się do stolika z alkoholem.  Chwyciłem pierwszy lepszy kubeczek i usłyszałem najgłośniejszą osobę, która działała mi na nerwy.
-Ino~! Ja i Sakurcia przybyliśmy! - przewróciłem oczami słysząc z kim przyszedł.
Nie rozumiałem tego, jak pomimo bycia świadomym tego, że ta laska leci na mnie on nadal z nią był.... Weszli do pokoju, i od razu napotkałem zirytowany wzrok Naruto. Uśmiechnąłem się pod nosem widząc jak na niego działam bez najmniejszego starania. Liczyłem na to, że za chwilę podejdzie i postara się mnie w jakiś sposób obrazić, ale nie zrobił tego. Odwrócił wzrok na dziewczynę i przyciągnął ją do siebie zatapiając się w jej ustach. Nieświadomie odwróciłem wzrok. Jakoś... nie mogłem tego oglądać.

Przez ponad połowę imprezy otoczony byłem przez dziewczyny. W momencie, gdy przyszedł Naruto wszystko się zmieniło.
-Wyzywam cię na alkoholowy pojedynek.
-Do reszty cie pogrzało, czy już się upiłeś?
-Nie! Chce z tobą wygrać! - spojrzał na mnie z determinacją. Westchnąłem głośno.
-Dobra.... ale możemy tego nie robić przy ludziach?
-Zgoda.
Zabraliśmy kilka puszek piwa i jedną butelkę wódki. Przeszliśmy po schodach do jakiejś sypialni, postawiliśmy napoje na ziemi i usiedliśmy przy nich. Chłopak wziął pierwszą puszkę i wypił całą zawartość. Jakbym nie uwierzył, to odwrócił ją dnem do góry i uśmiechnął się triumfalnie. Zrobiłem to samo co on z piwem. Robiliśmy tak kilka kolejek, dopóki chłopak nie odleciał.
-Oi... Naruto. - szturchnąłem go, a on pełen rumieńców na mnie spojrzał.
-Weź mnie Sasuke.... tu i teraz.
-Co?!
Blondyn się przybliżył delikatnie gładząc mnie po klacie. Nagle jego dłoń przeniosła się na moje spodnie.
-Wiem, że tego chcesz. - wyszczerzył się do mnie widząc, jak moje spodnie stają się ciaśniejsze pod wpływem jego dotyku. Nie wiedziałem, czy moje reakcje to wina alkoholu, ale skoro doprowadził mnie do takiego stanu, to musiał wziąć za to odpowiedzialność. Nie musiałem odpowiadać. Chłopak rozpiął mi rozporek, opuścił spodnie i majtki i wziął moje przyrodzenie do ust. Zaczął się poruszać za każdym razem przejeżdżając językiem po główce mojego penisa. Przerwał w połowie z wrednym uśmieszkiem. Doigrał się. Ściągnąłem z niego spodnie i bokserki. Ustawiłem go w pozycji 'na pieska'. Bez zastanowienia włożyłem palec w jego dziurkę i zacząłem nim poruszać. Chłopak zaczął jęczeć, co jeszcze bardziej mnie pobudzało. Włożyłem drugi palec. Było w nim wyjątkowo ciasno. Nie przedłużając wyjąłem mokre palce i przyłożyłem mojego 'kolegę' do wcześniej przygotowanej dziurki. Powoli go włożyłem, wywołując donośny okrzyk u chłopaka. Na chwilę oparłem się na nim, całując go w plecy. Wziąłem głęboki oddech i zacząłem poruszać się w przód i tył. Drugą ręką chwyciłem za penisa mojego partnera i zacząłem pracować.
-Sa.. suke... nie wytrzymam! - wyszeptał słodkim głosikiem.
-Nie obchodzi mnie to teraz. - odpowiedziałem i w tym momencie chłopak doszedł.
Zacząłem się szybciej poruszać. Zamknąłem oczy napawając się jękami Naruto. W końcu doszedłem w nim. Wyjąłem 'go' i spojrzałem na chłopaka.  Odwrócił się do mnie i pocałował. Chwyciłem go na ręce i przeniosłem nas do łóżka. Nie zastanawiając się nad tym, czy to czyjś dom. Wróciłem jeszcze zamknąć drzwi, i wszedłem pod kołdrę do Naruto, który powitał mnie kolejnym pocałunkiem i przylgnął do mnie zapypiając.

___________________________________________________________________________
.......lol.   nie wiem jak to skomentować. Taki tam szybki numerek. XDD
Na razie tak kiepsko opisany segz. Ale mam nadzieję, że po przeczytaniu innych 92489853032 blogów będzie lepiej. ;__;
Tutaj dominował Sasek..... ale kto wie może następnym razem to będzie Naruciak...  a może nie będzie następnego razu :O

środa, 26 czerwca 2013

AKADEMIA KONOHA (SASUNARU) CZĘŚĆ 3

Już za chwilę miałem poznać wyniki egzaminów. To oczekiwanie było najgorsze. Spacerowałem po korytarzu, co kilka kroków zawracając. Powtarzałem tą czynność, dopóki drzwi do pokoju nauczycielskiego się nie otworzyły. Wyłonił się z nich mój siwo-włosy sensei. Spojrzał na mnie bez emocji. Przełknąłem głęboko ślinę, i spojrzałem mu prosto w oczy.
-Jestem gotowy.
-A więc Naruto... od razu przejdę do rzeczy. Test napisałeś na pięćdziesiąt osiem procent.
Opadła mi szczęka. Dosłownie. Około dwóch minut stałem tam analizując to co do mnie powiedział.
-Nie żartujesz sensei?
-Nie. Powinieneś podziękować Sasuke. To twój najlepszy wynik.
Podskoczyłem z radości, i pobiegłem wgłąb korytarza wykrzykując coś głośno. Sam nie wiedziałem co, przez tą nagłą falę szczęścia. Mijałem wiele osób  krzycząc im po drodze "zdałem, zdałem!" aż w końcu przed oczami miałem Sasuke. Spojrzał na mnie bez emocji, a potem z każdą chwilą jego twarz wyrażała coś w stylu "co ty wyprawiasz idioto?" . Nie dziwie mu sie. W końcu biegł na niego rozpędzony chłopak... zwolniłem tuż przed nim i rzuciłem mu się na szyję. To było dość niemęskie zachowanie, ale co ja mogłem na to poradzić. Byłem mu strasznie wdzięczny. Zszedłem z niego spokojnie, zdziwiony tym, że mnie nie zrzucił.
-Dziękuję za pomoc. - uśmiechnąłem się szeroko i wyciągnąłem w jego stronę rękę.

*SASUKE*
 
Stałem tam osłupiały, a młotek zszedł i wyciągnął w moją stronę rękę. Już chciałem ją chwycić, ale w odpowiednim momencie się powstrzymałem.
-Nie za bardzo się spoufalasz? - zapytałem złośliwie, obróciłem się na pięcie i odszedłem słuchając jego licznych wyzwisk skierowanych do mnie. Wolałem go takiego. Przynajmniej wiedziałem jak się zachować. Za rogiem wpadłem na jakąś dziewczynę, a dokładniej to na Sakurę. Obrzuciłem ją gniewnym spojrzeniem i wstałem.
-Sasuke-kun! Poczekaj! -złapała mnie za tył koszulki.
-Czego chcesz?
-Przyjdź dzisiaj na imprezę do Ino.
-Nie mam ochoty spędzać z wami czasu.
-Wiem... ale tu nie chodzi o nas. Chciałam, żebyś zaczął się dogadywać z Naruto...
-Co proszę?  Nie ma takiej możliwości.
-Sasuke-kun.... to nie my wymyśliliśmy.  Kakashi-sensei powiedział, że jeśli nie przyjdziesz, to... nie zaliczysz  żadnego przedmiotu w tej szkole.
-Co ty pierdolisz?! - zapytałem wkurzony. Minąłem ją, i powędrowałem szybkim krokiem do pokoju nauczycielskiego. Nie zapukałem, tylko otworzyłem drzwi. Przejechałem oczami po twarzach wszystkich nauczycieli, i spocząłem na tej jednej siwej czuprynie odwróconej tyłem do mnie. Ów osobnik pogrążony był w lekturze. Podszedłem do niego.
-Co to ma znaczyć, że jak nie pójdę na tą imprezę to nie zdam?
-To znaczy dokładnie to co powiedziałeś w drugiej części tego zdania. Nie wiem, gdzie ty chcesz tu znaleźć ukryte znaczenie.
-Nie żartuj sobie ze mnie! Chcesz mnie oblać, przez imprezę?
Przeniósł wzrok znad książki prosto na mnie.
-Sasuke.... uznaj to za integrację. A teraz do widzenia. Przeszkadzasz innym nauczycielom.
Parsknąłem głośno i wyszedłem z pokoju. Poszedłem do klasy, zabrałem swoje rzeczy, i wróciłem do domu.  Rzuciłem się na łóżko, i poczułem wibracje w kieszeni. Wyjąłem komórkę i spojrzałem na wiadomość. Była od Kakashiego .
"Zabawa rozpoczyna się o 19.00 ^_^   Nie zapomnij o zabraniu alkoholu~~! \ (^o^) /  Sensei się bardzo ucieszy, jak będziesz punktualnie  (@ 'u' @) "
Cisnąłem komórką na drugi koniec pokoju. Nauczyciel sobie robi ze mnie jaja! No kurwa!

______________________________________________________________________
Już za chwilkę wrzucę jeszcze 4 część, bo mam taki zajebisty pomysł.... CHYBA XD

A więc.. krótka zapowiedź : ALKOHOL.    XDD

W ogóle.... zrobiłam z Kakashiego takiego mega trolla. Nie wiem,czy wam się to spodoba. ;___;

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Brak komputera...

No to tak : nie mam komputera, więc nic nie moge dodać ;___;

I od razu jak go dostanę, to popoprawiam błędy ortograficzne w moich opowiadaniach, bo roi sie od nich.... z resztą ortografia i interpunkcja to nie mój konik .... w końcu jestem matematykiem <nie no dżołk>   Po prostu pisząc na klawiaturze nie zwracam uwagi na te dwie rzeczy, bo szczerze mówiąc staram się pisać jak najkrócej i dziwniej, więc na moim twitterze, albo asku mozna zaobserwować jakieś wyrazy typu "BORZE" albo "NJE" .... i jeszcze bardziej dziwaczne... potem sie przyzwyczajam i tak piszę. XD

JESZCZE RAZ PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY. 

Aha... i opowiadania się tworzą, więc jak już wrócę, to wrzucę co najmniej 2 na raz. Urządze takie combo, że wam się nawet nie śniło. XD     ... Strasznie mi głupio za tą ortografię (na interpunkcje nadal zlewam, bo i tak nigdy jej nie ogarniałam  igz de de) obiecuję sie poprawić, chociaż nie dziwcie sie mi jak piszę na szybko + w notatniku. :O  
No .  To koniec mojego usprawiedliwiania się. :D  

 POLECAJCIE MI BLOGI SASUNARU. Z GÓRY ĆENKI. :D