To miał być najgorszy dzień w moim życiu. Przenosiłam się do nowej
szkoły w środku semestru. Nie dość, że miałam nie mieć przyjaciół, to
jeszcze być wyrzutkiem. A chyba najgorsze w tym wszystkim miało być to,
że to była strasznie mała strona, więc odpadało moje marzenie o
spędzeniu miłych chwil w liceum na grze w kosza.
Weszłam
do szkoły. Wszyscy się we mnie wgapiali ze strachem, podziwem i
zdziwieniem w oczach. Wiem, że dziewczyna, która ma metr siedemdziesiąt
jest w Japonii nie spotykana, ale to nie powód, żeby traktować mnie jak
małpę w zoo. Czekałam tylko, aż dostanę bananem. Na dodatek potknęłam
się dwa razy co wywołało wielką falę śmiechu. Skierowałam się prosto do
sekretariatu. Na mój widok sekretarka o mało nie spadła ze swojego
krzesełka na kółkach.
-Ty ... musisz być Kaoru? Słyszałam, że
jesteś wysoka, ale myślałam, że będziesz chłopakiem.- niestety kobieta
nie była świadoma, że moje imię było moim największym kompleksem... do
tego wiedziała, że jestem wysoka, a płci już nie znała?
-Tak to
ja. Niestety nie jestem chłopakiem, chociaż czasami chciałabym nim być.
Hehe- udawałam miłą dziewczynkę. Nienawidziłam tego robić, ale co tam.
Lepiej nie mieć wrogów pierwszego dnia.
Nagle rozsunęły się drzwi, a do pomieszczenia zawitał starszy mężczyzna o miłych rysach twarz.
-O
dzień dobry. Ty jesteś Kaoru tak? Miło mi cie poznać. Jestem twoim
wychowawcą. - ukłonił mi się z pogodnym uśmiechem. Odpowiedziałam na
jego słowa ukłonem i cichym "yoroshiku"- To chodź za mną.
Stałam
pod klasą 1-A czekając aż nauczyciel wypowie magiczne słowa "Chciałbym
przedstawić wam..". Po nich mam wejść do klasy, jak jakiś pudelek na
wystawie. Niestety nie widziałam nikogo z klasy, bo miałam się nie
zbliżać do szyb, żeby mnie nie widzieli.
-Ohayo.
-Ohayo sensei.- odpowiedział chór osób.
-Dzisiaj jest wyjątkowy dzień chciałbym przedstawić wam nową uczennicę.
Otworzyłam
energicznie drzwi i wchodziłam do klasy, ale niestety nie zauważyłam
progu, i z wielkim impetem upadłam na podłogę. W klasie śmiali się
wszyscy włącznie z nauczycielem. Wstałam, otrzepałam się, i rozejrzałam
po klasie. Niestety prawie nic nie widziałam, bo zaczęło mi się kręcić w
głowie od przypływającej nagle fali gorąca. To było pewne- byłam
czerwona jak burak. Obróciłam się i napisałam swoje imię i nazwisko na
tablicy. Gdy śmiechy ucichły zwróciłam się do klasy, aby się
przedstawić.
-Nazywam się Kaoru Shima. Yoroshiku. - mój głos się załamywał. -Etoo sensei. Gdzie mam usiąść ?
-Tam na końcu przy oknie.
-Ale tam ktoś siedzi... -jak nauczyciel mógł nie zauważyć ucznia?
-O...Kuroko. Rzeczywiście tam jesteś. Przepraszam. To w takim razie usiądź obok Kagamiego.
-... w przed ostatniej ławce?
-Tak.
- skierowałam się prosto do ławki czerwono-włosego, który wgapiał się w
okno. Chociaż jedna osoba, która się na mnie nie gapiła.
W czasie przerwy
Odwróciłam się gwałtownie do niebiesko-włosego.
-Cześć. Kuroko- kun, prawda?
-Tak.Cześć.
-Wiesz
może, czy w tej szkole jest jakiś klub koszykówki? - mój sąsiad z ławki
obok w końcu na mnie spojrzał, chociaż nie mówiłam do niego.
-Tak, jest. Należę do niego razem z Kagamim.
-Serio,serio?! A wiesz może, czy mogłabym się zapisać?
-To męska drużyna. - wtrącił się czerwono-włosy.
-Nie
martw się. Nie jestem gorsza tylko dlatego, że jestem dziewczyną. -
gdyby teraz mogły się pojawić pioruny przy spojrzeniach ludzi jak w
anime, to byłoby ich pełno.
-Myślisz, że jesteś taka dobra?
-Może nie najlepsza, ale dobra na pewno.
-A może się przekonamy? Akurat dzisiaj mamy trening.
-Bardzo chętnie.
Rozległ
się dzwonek, a my zwróciliśmy się twarzami do tablicy w tym samym
tempie. Zupełnie zapomniałam o Kuroko. Napisałam mu na karteczce
"Dziękuję za informacje \(*v*)/" i rzuciłam ją na jego ławkę.
Po lekcjach
Szukałam
przez kilka minut sali gimnastycznej, bo nie chciałam iść z Kagamim.
Gdy w końcu dotarłam znowu przeżyłam to co rano. Czy mój wzrost w
połączeniu z moją paskudną twarzą był takim super widokiem? Byłam jak...
jednorożec. Szkoda, że nie wymiotowałam tęczą.
-Oh... już myślałem,że stchórzysz.
-Ooooł. Wybacz mi, że cie rozczarowałam Kagami-chaan.
-Nie dodawaj chan do mojego imienia.
Widziałam jaki reszta zespołu ma ubaw z naszej kłótni. Szczerze mówiąc to nie wyglądali mi na koszykarzy.
-Przepraszam... kim jesteś? -podeszła do mnie krótkowłosa dziewczyna.
-Ja? Chciałam dołączyć do zespołu.
-Ale to męski zespół.
-Przecież nie muszę grać w głównym składzie...
- Trenerko. Jeśli mnie pokona, to może zostać?
-Kagami... ty chyba żartujesz? Jak ona może cie pokonać?
-Po pierwsze... wszystko słyszę. Po drugie chce spróbować.
-Żartujesz? - wtrącił się jakiś chłopak z ustami w kształcie cyfry 3.
-Nie. Chcę spróbować.
-Dobra! To zaczynamy? - wrzasnął mi do ucha mój obecny przeciwnik.
-Okej.
Przeszliśmy
na środek boiska i zaczął się mecz. Chłopak od razu skoczył i zabrał
piłkę, ale ja nie miałam zamiaru sie poddać. Pobiegłam za nim, wybiłam
mu z rąk piłkę, wyminęłam go i urządziłam dziki bieg do kosza. Słyszałam
w ogół siebie dopingi typu "Uda ci sie!" ,"Dobra jest!" ,"Dawaj,
dawaj!". Niestety wskoczył przedemnie Kagami. Nawet się nie
zastanawiając skoczyłam i wycelowałam piłkę do kosza. Chłopak chciał ją
wybić, ale wpadliśmy na siebie. Wylądowaliśmy na podłodze. On na ziemi, a
ja na nim. Chwile dochodziło do nas co się właśnie stało.... aż w
końcu zrozumieliśmy w jakiej pozycji leżymy. Zrobiliśmy się cali
czerwoni. Odskoczyłam jak poparzona. Już zapomniałam o naszym meczu, ale
podbiegli do mnie chłopacy, i zaczęli składać gratulacje.
-Witamy w drużynie! -wrzasnął ten trójko-usty.
-D-dzięki.
-Kagami przegrałeeeś!
-Zamknij się.- Wkurzył się.
-To kiedy mam treningi? - spytałam bardzo zadowolona.
___________________________________________________________________________
Od dzisiaj znowu dbam o bloga a na razie wklejam tu taki staroć :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz